Adda - kroki

DWANAŚCIE KROKÓW DOROSŁYCH DZIECI ALKOHOLIKÓW I POCHODZĄCYCH Z    RODZIN DYSFUNKCYJNYCH

   


KROK PIERWSZY

Uznaliśmy że jesteśmy bezsilni wobec skutków alkoholizmu najbliższych nam osób,oraz że nie jesteśmy w stanie kierować całym naszym życiem.

Dorosłym dzieciom alkoholików jest szczególnie trudno doświadczyć własnej bezsilności. Przez całe życie próbowaliśmy wszystko kontrolować, i uznanie bezsilności wydaje się nam czymś przerażającym. Taka nadmierna tendencja do kontrolowania ludzi i wydarzeń jest konsekwencją wychowywania się w rodzinie alkoholowej. W naszym dzieciństwie było dużo chaosu i nieprzewidywalnych zdarzeń. Aby poczuć się bezpiecznie rozwinęliśmy w sobie silną potrzebę wpływania na wszystko i wszystkich. Uznaliśmy, że możliwość takiego kierowania ludźmi i wydarzeniami zależy tylko od tego czy będziemy się dostatecznie starać.

Gdy staliśmy się dorośli, nasza potrzeba kontrolowania wcale nie zmalała. Wkładaliśmy nadal mnóstwo wysiłku w tworzenie naszego bezpiecznego, uporządkowanego życia. Wielu z nas, wręcz obsesyjnie dążyło do zdobyczy materialnych czy sukcesów zawodowych, i było w stanie poświęcić dla tych celów inne własne potrzeby. W dążeniach tych, często upieraliśmy się przy pewnych postawach i zachowaniach, które wcale nie przynosiły nam oczekiwanych skutków. Nasze samopoczucie pogarszało się, jednakże nie zmienialiśmy niczego. Obecnie, większość z nas przeżywa kryzys, bo trudno wytrwać w złudzeniu że posiada się moc kontrolowania wszystkiego. Takie oszukiwanie samego siebie, może prowadzić do głębokiej depresji oraz zaburzeń somatycznych.

W pracy nad pierwszym krokiem staramy się odrzucić przekonanie o naszej mocy kontrolowania wszystkiego i zaakceptować fakt że nigdy nie będziemy jej mieli.

Pewna kobieta, nazwijmy ja Laura, była z wizytą u rodziny męża; już w czasie jazdy samochodem odebrała mężowi kierownice „bo nie mogła bym spokojnie usiedzieć gdyby prowadził mój mąż”. Oczywiście, była przez to bardzo zmęczona gdy dotarli na miejsce, pomimo to wstała wcześnie rano i zaczęła sprawdzać co robi szwagierka. Próbowała pouczać ją jak powinna gotować, urządzać mieszkanie, sprzątać, oszczędzać pieniądze..

Pewnego razu wszyscy razem postanowili iść do zoo, Laura choć nie miała na to ochoty także postanowiła tam pójść. Panował upał i zwiedzanie zoo było męczące, jednak Laura nie chciała nic jeść ani pić „w takim miejscu”. W końcu ciągłym narzekaniem zmusiła wszystkich do powrotu do domu. Kiedy dotarli do domu okazało się ze nie można otworzyć drzwi do mieszkania; w drzwiach były zamontowane dwa zamki, jednego z nich gospodarze nigdy nie używali. Jednak Laura uważała że bezpieczniej będzie zamknąć obydwa. Gdy gospodarze wyśli pierwsi, Laura zamknęła dokładnie wszystkie okna i również ten nieużywany, automatyczny zamek w drzwiach. Po powrocie z zoo okazało się, że nikt nie ma klucza do tego zamka, a okien także nie można otworzyć. Trzeba było wezwać ślusarza.

Wszyscy zmęczeni i głodni, musieli przez godzinę stać pod drzwiami. I wtedy nagle Laura uświadomiła sobie że chciała wszystko kontrolować. „Nie mogłam pozwolić zachować się im po swojemu w ich własnym domu, nie mogłam odpocząć i zrelaksować się, wszystko wydawało mi się niewłaściwe ponieważ było zrobione w inny sposób niż ja chciałam. Zmarnowałam własny odpoczynek i zepsułam go innym. Zrozumiałam że było coś niewłaściwego w sposobie w jaki się zachowywałam i że potrzebuję pomocy.”

Musimy, tak jak Laura, uświadomić sobie że nasze próby manipulacji i kontrolowania innych w końcu się nie powiodą, bo życie wymyka się spod kontroli. Dotychczas usiłowaliśmy nie dopuścić tej myśli do świadomości, ponieważ obudziło by to w nas stale drzemiące w naszym wnętrzu poczucie niższej wartości. Staraliśmy się maskować je poprzez wywyższanie się nad innych lub branie za nich odpowiedzialności. Nasza potrzeba kontrolowania przejawia się też w inny sposób; dotyczy bowiem nas samych, naszych zachowań i naszych emocji. Nie chcemy przyznać się sami przed sobą do przeżywania bolesnych uczuć, które biorą się z naszego dzieciństwa; zaprzeczamy im i tracimy zdolność do odczuwania i okazywania uczuć. Uniemożliwia nam to prawdziwa bliskość z innymi ludźmi i wpędza nas w stany depresyjne. Stajemy się niezdolni do odczuwania satysfakcji z pracy, bycia z rodziną, czy też jakichkolwiek przyjemności. W naszym ciale mogą się nawet pojawiać dolegliwości somatyczne typu: ból głowy, zębów, oraz silne ataki lękowe. Jest to nasze- dorosłych dzieci alkoholików- dno.

Istotą pracy nad krokiem pierwszym jest zaakceptowanie niemożności kontrolowania wszystkiego i pozwolenie sobie na swobodną realizację własnych możliwości i potrzeb. Praca nad pierwszym krokiem w celu powrotu do zdrowia, prowadzi do porzucenia złudnej kontroli chęci władzy nad zdarzeniami i ludźmi, a także do pogodzenia się z faktem że skutki alkoholizmu czy innych zaburzeń w naszej rodzinie, sprawiły że nie jesteśmy w stanie kierować naszym życiem.

Uświadomienie sobie tej prawdy rozbija nasz system zaprzeczeń który w sobie tak usilnie podtrzymywaliśmy. Jednak przyznanie się do bezsilności nie jest klęską, ponieważ nie jest klęską robienie rzeczy niemożliwych.

Nie mieliśmy wpływu na naszą sytuację rodzinną; nawet jako dorośli nie możemy kontrolować uzależnienia innych osób. Jest wiele problemów i wydarzeń, nad którymi nie mamy władzy, bo mieć jej nie możemy.


Rezygnacja z chęci kontrolowania całego świata pozwoli nam wyjść ze złudzeń, frustracji i rozpaczy. Odtąd zacznie się proces odzyskiwania naszego zdrowia psychicznego. Poddając się opiece naszej sile wyższej będziemy mogli, może pierwszy raz w życiu, pozwolić sobie na prawdziwą swobodę i odpoczynek

Możemy zacząć iść w kierunku zadowolenia z życia i szczęścia, wiedząc że nie potrafimy osiągnąć ich przez próby kontroli i manipulacji.

Praca nad pierwszym krokiem jest trudna i bolesna, ważne jest więc abyśmy w tych początkach pracy nad sobą byli łagodni dla siebie. Możemy też liczyć na uzdrawiający wpływ czasu, a przede wszystkim na opiekę naszej siły wyższej.

Praca nad pierwszym krokiem daję nam podstawę do dalszego rozwoju. Odtąd możemy zacząć przepracowywać nasze negatywne doświadczenia.




KROK DRUGI

Uwierzyliśmy że siła większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.

Krok drugi nazwano „krokiem nadziei”; po uznaniu bezsilności zwracamy się do siły Większej od nas samych, która może nam dać nadzieję. Może zrobić dla nas to, czego nie jesteśmy w stanie zrobić sami dla siebie. Pozwala uwierzyć że pozytywna zmiana jest możliwa jeśli tylko zaczniemy przyglądać się sobie, naszemu życiu i światu zewnętrznemu w sposób różnicujący te dwie sprawy.

Zasadniczą trudność w pracy nad drugim krokiem stanowi przywiązanie do starych sposobów działania. Nasze reakcje, zachowania, postawy wyniesione z dzieciństwa są tak silne że jakkolwiek widzimy ich nieefektywność i szkodliwość w naszym dorosłym życiu, boimy się z nich zrezygnować. W dzieciństwie każda zmiana groziła niebezpieczeństwem. Trudno więc nam teraz zdecydować się na pracę w kierunku zmiany i trudno uwierzyć, że dzięki rozwojowi osobistemu możemy uzyskać prawdziwy spokój wewnętrzny i pogodę ducha.

Inną przeszkodą w rozważaniu nad krokiem drugim może być nasz brak wiary w istnienie jakiejkolwiek siły wyższej; wielu z nas nie wyznaje żadnej religii. Dzięki pracy nad krokami możemy otworzyć nasz umysł i stopniowo zacząć tworzyć koncepcję własnej siły wyższej. Niektórzy z nas inaczej spojrzą na własną religię, którą wyznają, inni odkryją nowy, duchowy sens w naturze i wszechświecie. Jakąkolwiek koncepcję siły większej od nas samych stworzymy, będzie ona punktem wyjścia do pracy nad dwunastoma krokami i do nowego życia. Będzie prowadzić nas i pomagać nam jeśli jej na to pozwolimy.

Niektórym z nas jest bardzo trudno uwierzyć w czyjakolwiek opiekę, szczególnie zaś w opiekę Boga. W dzieciństwie często modliliśmy się o spokój w domu, o miłość rodziców, o szczęśliwą rodzinę, i nasze modlitwy nie zostały wysłuchane. Mogło to nas doprowadzić do przekonania, że Bóg nie istnieje albo że wcale się o nas nie troszczy. Możemy więc zastąpić słowo „Bóg”, które kojarzy nam się z religią w jakiej zostaliśmy wychowani, innymi słowami np. „Uniwersum”, „kosmiczna Inteligencja Wszechświata”, „Stwarzająca Energia” czy też „Siła Wyższa”. Możliwe jest tyle definicji Siły Wyższej od nas samych, ilu jest ludzi na świecie.  Najważniejsze jest, żeby aby przestać odruchowo i uparcie zaprzeczać istnieniu „kogoś” czy „czegoś” kto nami się opiekuję. Warto otworzyć się na możliwość takiego istnienia.  Niektórzy za siłę wyższą będą uważać własną grupę DDA – inni sam program dwunastu kroków. Siła większa od nas samych może być duchowym przewodnikiem, jak matka, ojciec, przyjaciel czy też nauczyciel. Może dać nam to, czego nasi własni rodzice dać nam nie mogli. Jakkolwiek Ją pojmiemy, odczuwamy Ją jako pozytywną, kochającą, rozumiejącą i wybaczającą siłę która nie sądzi i nie karze. Nie będzie kontrolować czy potępiać. Jest po to, aby pomagać nam, jeśli tylko pozwolimy sobie zaakceptować tę pomoc. Skuteczność programu dwunastu kroków, który pomógł już milionom ludzi na świecie, świadczy o tym że wiara w opiekę siły wyższej od nas samych ma sens.

Pewien chłopiec, nazwijmy go „Janek”, syn alkoholika, był wychowywany w rodzinie katolickiej; Janek jako dziecko był ministrantem i chciał zostać księdzem. Pojęcia „Bóg” i „Kościół” stanowiły dla niego jedność. Janek odrzucił wiarę w Boga i przestał chodzić do kościoła od czasu, gdy jego matka nie otrzymała pomocy od księdza w sprawie ojca alkoholika. Kapłan odesłał ją ze słowami, że alkoholizm męża to właśnie jej krzyż. Gdy Janek był już dorosły, przypadkowo wszedł do jakiegoś kościoła gdzie spotkał nieznanego mu księdza który był ubrany po świecku, nawiązała się między nimi serdeczna rozmowa. Janek opowiedział o swoim dzieciństwie i o tym dlaczego przestał chodzić do kościoła. Ksiądz, który był kiedyś żołnierzem w Wietnamie, okazał mu wiele zrozumienia, mówił o różnych religiach, o tym że Boga można znaleźć wszędzie, nie tylko w kościele. Powiedział „Jeśli chciałbyś spotkać się z Bogiem powinieneś zajrzeć do własnego serca”. Po tym spotkaniu Janek zmienił swój stosunek do księży, religii, i Boga. Gdy zaczął pracować nad dwunastoma krokami stwierdził, że to jego siła wyższa  spowodowała że wszedł wtedy do tamtego kościoła.
Wiele pozytywnych, niby przypadkowych wydarzeń w naszym życiu możemy uznać jako przejaw działania siły wyższej od nas samych.

Kolejną trudność w pracy nad krokiem drugim stanowi konieczność pogodzenia się z myślą, że potrzebny jest nam powrót do zdrowia. Takie stwierdzenie może sugerować, że jesteśmy chorzy umysłowo. Budzi więc w nas bunt; jednak normalni, zdrowi ludzie mogą w pewnych sytuacjach zachowywać się w nienormalny, chory sposób.

Zdrowie to zaprzestanie ciągłego próbowania zrobienia rzeczy niemożliwych, to uczenie się życia bez zachowań autodestrukcyjnych czy szkodzących innym. takie powracanie do zdrowia jest częścią naszej drogi, która zawiedzie nas do miejsca, gdzie poczujemy się zupełnie spokojni. Dotychczas mogliśmy polegać wyłącznie na sobie ponieważ nie ufaliśmy nikomu. Ale zaufanie jedynie do własnej silnej woli prowadziło nas do daremnych, destrukcyjnych zachowań.

Wiedząc o tym, możemy spróbować oprzeć się na sile wyższej w odbudowie zdrowia i pogody ducha. Dochodzenie do wiary w siłę większą od nas samych jest procesem. Każdy ma swoje własne tempo. Nie należy się do niczego zmuszać i niczego przyspieszać. Wystarczy tylko postawa otwarcia się na nowe idee i pomoc.



 KROK TRZECI

Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek go pojmujemy

Praca nad dwoma pierwszymi krokami przygotowuję nas do rozważań nad krokiem trzecim; dopiero po uznaniu własnej bezsilności i zaniechaniu kontrolowania wszystkiego oraz uwierzeniu w istnienie siły większej od nas samych, jakkolwiek ją pojmujemy, możemy powierzyć się jej opiece. Ten krok wymaga więcej niż teoretycznego uznania, że Bóg może zaopiekować się naszym życiem i pokierować naszą wolą.

Dzięki krokowi trzeciemu uzyskamy spokój i pogodę ducha, zwrócimy się również do siły wyższej od nas samych. Musimy być pewni, że rzeczywiście jesteśmy do tego gotowi. Powinniśmy mieć czas na pracę nad pełnym zrozumieniem i akceptacją dwóch pierwszych kroków. Nie należy się spieszyć, pośpiech bierze się z naszej dawnej, kontrolującej silnej woli. Ważne jest, abyśmy pracy nad krokiem trzecim nie ograniczyli tylko do rozważań. Warto abyśmy spróbowali na początek choć w jakiejś drobnej sprawie zaprzestali
kontrolowania i zdali się na opiekę siły większej od nas samych. 

Można zacząć od jakiejś sytuacji czy relacji z kimś, w której zazwyczaj próbowaliśmy wszystkim kierować, sprawdzać i manipulować. Wywoływało to w nas wiele napięcia i zużywało mnóstwo energii. Spróbujmy teraz świadomie przestać kontrolować, zdać się na opiekę siły większej od nas samych i akceptować wszystko cokolwiek się w tej sprawie zdarzy. Oczywiście, z początku nie będzie to łatwe, bo odezwą się nasze stare przyzwyczajenia, niemal odruchowo będziemy starać się wpłynąć na bieg wydarzeń i często martwić się o to, co może się stać. jeśli uwierzymy że opiekuję się nami Siła Wyższa , to możemy uznać, że to co się wydarzy będzie najlepszym rozwiązaniem jakie tylko byłoby możliwe.

Zofia, córka alkoholika, która w ciągu czterech lat zmieniła pięć miejsc pracy, za każdym razem gdy zaczynała nową pracę była pełna entuzjazmu i wiary, że nareszcie natrafiła na to czym chciała by się zajmować. Szybko uczyła się wykonywania nowych czynności. jej przełożeni od początku mieli o niej dobre zdanie,. Tak trwało to ok. sześciu miesięcy. następnie Zofia coraz bardziej zaczynała wszystko kontrolować. Sama sobie stawiała coraz wyższe wymagania, przeżywała każdy swój błąd jako wielką klęskę i fatalnie się czuła, gdy musiała prosić o pomoc. Ponieważ sama siebie negatywnie oceniała, nabrała przekonania że przełożeni i koledzy też tak źle o niej myślą. i że z pewnością grozi jej zwolnienie z pracy. Koncentrowała się na tym jak jest odbierana przez innych i wyobrażała sobie że nikt jej nie lubi. Wkrótce zaczęła fatalnie czuć się w pracy i postanowiła z stamtąd odejść. Podobna sytuacja powtórzyła się czterokrotnie, Zofia tak mówi o sobie: „Szybko stawałam się zła i rozczarowana”, zaczynałam nienawidzić pracy i kolegów. Nienawidziłam wstawania rano i chodzenia do biura; tak zwykle zaczynało się dziać, gdy przepracowałam w jednym miejscu około sześciu miesięcy. Przestawałam w końcu troszczyć się o moją pracę i zaczynałam rozglądać się za inną. Dziewięć miesięcy to najdłuższy okres jaki przepracowałam w jednym miejscu, potem znajdowałam inną pracę o której myślałam, że jest wspaniała i wszystko zaczynało się od początku”.

Problemem Zofii była chęć nadmiernego kontrolowania siebie i innych. Zaczęła uczyć się więc akceptowania wszystkiego cokolwiek mogło się zdarzyć i zwróciła się do siły wyższej z prośbą o opiekę nad jej życiem zawodowym. Zrezygnowała z wymagań perfekcjonistycznych względem siebie i wpływania na to, jak ją inni odbierają. Dopiero wtedy mogła poczuć się lepiej w pracy i zorientować się w swoich prawdziwych potrzebach i umiejętnościach.

Można zacząć pracę nad krokiem trzecim od powierzenia sile większej od nas samych tylko jednego dnia. Spróbujmy przez 24 godziny przestać martwić się o cokolwiek i cokolwiek kontrolować. Warto też poszukać działania własnej siły wyższej w swoim życiu. Co dobrego się wydarzyło, na co nie mieliśmy wpływu? Mogą to być drobne sprawy, chodzi o to, by zacząć je zauważać. Stopniowo możemy powieżac opiece siły większej od nas samych, coraz więcej dziedzin naszego życia. Spróbujmy podporządkować się woli Bożej i pozwolić by stała się naszą wolą, ale nie starajmy się do tego zmuszać. To jest jak nauka pływania, jeśli będziemy ze strachem i napięciem szamotać się w wodzie, to z pewnością się utopimy. Popłyniemy tylko wtedy, gdy całkowicie się rozluźnimy i pozwolimy aby woda nas uniosła.

 Oczywiście, nie oznacza to że mamy dążyć do tego aby nic w życiu nie robić i za nic nie czuć się odpowiedzialnym. Chodzi tylko o zmianę postaw i sposobów zachowania. Np. nadal powinniśmy opiekować się swoimi dziećmi, ale w relacjach z nimi starajmy się kierować prawem do ich własnego rozwoju, a nie chęcią kontrolowania i manipulowania nimi. Często trudno nam ocenić, co jest naprawdę dla nas najlepsze. Dlatego warto prosić siłę większą od nas samych, by nami pokierowała . Możemy wprawdzie przeciwstawić się jej działaniu i próbować samemu kierować biegiem wydarzeń, jednakże nasze dotychczasowe doświadczenie uczy, że często sami doprawadzaliśmy się do bardzo niekorzystnych dla nas sytuacji. Wiele spraw wymykało się spod naszej kontroli i w rezultacie wszystko obracało się przeciwko nam; czuliśmy się w rezultacie niewiele warci, pokrzywdzeni i zagubieni w nieprzyjaznym nam świecie. Byliśmy bardzo nieszczęśliwi.

Wybierając przewodnictwo siły większej od nas samych przestajemy być niewolnikami samych siebie, jest to wolność od ludzkich ograniczeń. Paradoksalnie- im mocniej decydujemy się na zależność od naszej siły wyższej, tym bardziej stajemy się niezależni. Stajemy się silniejsi kiedy łączymy nasze postępowanie z działaniem siły wyższej od nas samych.

Praca nad dwunastoma krokami może uczynić nasze życie łatwiejszym, ale nie spowoduję że stanie się ono całkowicie pozbawione bólu, trosk i kłopotów. Chodzi tylko o to, abyśmy mogli nauczyć się nie stwarzać samemu sobie problemów i nie powiększać trudności. Często nasze niepowodzenia wynikały z ignorowania lub przeciwstawiania się woli naszej siły wyższej. Czasem trudno było nam tę wolę zrozumieć. Nie zdajemy sobie sprawy że czasami pragniemy czegoś, co uniemożliwi nam uzyskanie czegoś o wiele bardziej dla nas lepszego.

Pewien chłopiec (nazwijmy go Tomek) bardzo chciał grać w szkolnym zespole piłki nożnej, jednak ze względu na swą słabą kondycję fizyczną nie mógł sobie na to pozwolić. Miął więc dużo czasu który wykorzystał na redagowanie gazetki szkolnej. Rozwinął w sobie talent pisarski i pużniej został znanym dziennikarzem. Cokolwiek się wydarzy, spróbujmy współgrać z codziennymi wydarzeniami zamiast się niecierpliwić i złościć na nie. Zobaczmy w nich działanie naszej siły wyższej i zauważmy, że wszystko dzieje się najlepiej jak to jest tylko możliwe. Prośmy boga, aby pomógł nam wytrwać w akceptacji wszystkiego cokolwiek wydarzy się w naszym życiu.

Jako dorosłe dzieci alkoholików mamy w sobie duże możliwości opiekowania się innymi i pomagania im. Dzięki naszej sile wyższej możemy nauczyć się opiekować innymi bez prób kontrolowania i manipulowania. Możemy zrozumieć, kiedy należy przestać zajmować się kimś choćby po to, by nie komplikować mu życia lub umożliwić własny rozwój. Dzięki zaufaniu do siły większej od nas samych, możemy bez poczucia własnej klęski uświadomić sobie że komuś może być lepiej bez naszej pomocy i że dla obu stron będzie korzystniej, gdy naszą energię skierujemy gdzie indziej.

Doświadczenie pokaże nam, że odkąd zwróciliśmy się do naszej siły wyższej wszystko ma swój cel. W rezultacie kierujemy się w stronę tego co jest konieczne, abyśmy od razu uwierzyli w uzdrawiający wpływ siły większej od nas samych. Wystarczy abyśmy dopuścili do siebie myśl, że być może tak mogło by być. Nawet takie przypuszczenie sprawi, że wkrótce zaczniemy odczuwać pozytywne skutki jej działania. Poddawanie się opiece siły wyższej jest procesem, podczas którego będą jeszcze do nas wracać stare obawy, nawyki i zachowania. Jednak teraz kiedy jesteśmy tego świadomi mamy możliwość ich zmieniania.

Zdrowienie jest procesem; rezygnujemy z wewnętrznego przymusy kontrolowania i bycia dobrym we wszystkim. Poddanie życia opiece sile wyższej od nas samych oznacza zaakceptowanie naszych ograniczeń i uczenie się zwracania do Boga o pomoc do ich przekraczania. Dzięki pracy nad krokami nasze życie stanie się szczęśliwsze niż było dotychczas. a nawet niż wyobrażaliśmy sobie że mogło by być. Przestaniemy kierować naszym życiem, ale innym może się wydawać że kierujemy nim wspaniale, to siła wyższa będzie opiekować się naszymi sprawami; staniemy się nosicielami Boskiej miłości i pozytywnej, twórczej energii. Zaczniemy odczuwać ulgę i spokój. I nie jest to koniec naszej drogi, a raczej dobry, trwały początek.         



KROK CZWARTY

Uczyniliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny.

Sporządzenie obrachunku moralnego jest bardzo ważnym krokiem w naszej pracy, ponieważ pozwala uczciwie zobaczyć samego siebie i swoje życie. W tym celu powinniśmy zacząć rzetelnie przyglądać się własnym cechom charakteru, zachowaniom oraz ich skutkom. Dzięki temu poznamy nasze mocne i słabe strony, będziemy mogli rozeznać się, co chcemy w sobie zmienić i na czym  możemy się w sobie oprzeć. Bardzo ważne jest, aby takie obserwacje były nieosądzające. Musimy też uważać, by nie dać się wciągnąć w nasz własny system zaprzeczeń. Zaprzeczenie jest niepostrzeżenie działającym w nas wrogiem przeciw programowi dwunastu kroków. Jest ono dla Dorosłych Dzieci Alkoholików typowym sposobem na życie. Wielu z nas używało zaprzeczeń w dzieciństwie w celu uniknięcia silnych emocji związanych z przeżyciami, nad którymi kontrola była niemożliwa. Używaliśmy zaprzeczeń również po to aby nie czuć się odpowiedzialnym za brak poprawy sytuacji w domu rodzinnym. a także po to aby ukryć strach, złość oraz poczucie niższej wartości.

By móc zrobić uczciwy obrachunek moralny musimy przestać zaprzeczać i pozwolić sobie na skonfrontowanie się ze samym sobą takim, jakim jest się naprawdę. Ważne jest, abyśmy skoncentrowali się na tych cechach, które teraz w sobie odnajdujemy i spisywali przykłady naszych obecnych zachowań. Odwagę do sporządzania inwentury można czerpać Z przebaczającej miłości siły większej od nas samych.

Aby dokonać obrachunku moralnego, należy opisać własne cechy charakteru oraz zachowania z nich wynikające a także przekonania i opinie na swój temat. Spisanie tego wszystkiego na papierze jest bardzo ważne. Napisane słowa mają taką moc jakby wypowiedział je ktoś z zewnątrz. Gdy „coś” napiszemy mamy to w konkretnej „dotykalnej” formie. Dla nas, Dorosłych Dzieci Alkoholików, jest to szczególnie istotne, ponieważ nasz odbiór rzeczywistości oraz siebie samych zaciemniają lęki i urazy z dzieciństwa. Spisanie obrachunku moralnego, pozwoli lepiej rozeznać się w naszych skomplikowanych przeżyciach, możemy do niego powracać i sprawdzać to co się napisało; często zdarza nam się przecież  zaprzeczać własnym słowom mówiąc: „to nie to, co naprawdę myślałem” lub „to nie, to co naprawdę chciałem powiedzieć”.

Karol, dorosły syn alkoholika w którego domu rodzinnym było dużo kar i przemocy, zawsze zadręczał się ostrą samokrytyką, poczuciem winy i nienawiścią do samego siebie. Zabrał się więc z takim nastawieniem do pracy nad czwartym krokiem; podzielił kartkę na części, w których systematycznie spisywał swoje wady i błędy w różnych dziedzinach życia. Dopiero po przeczytaniu tego obrachunku zrozumiał schemat według którego go zrobił. Otóż schemat ten oparł na poczuciu małej wartości i nienawiści do samego siebie.  Teraz uświadomił sobie, że nikt nigdy nie obwiniał go o to co napisał. Nikt oprócz jego samego. Odkrył że wady i negatywne zachowania, które spisał, nie były czymś bardzo złym. Bardzo złe, niszczące było jego nastawienie do samego siebie. Karol mówi: „ W czasie pisania, wiele rzeczy stało się dla mnie zrozumiałe. Zacząłem uświadamiać sobie, że nie te drobne błędy i zachowania były destrukcyjne lecz sposób w jaki je przeżywałem. Obrachunek pomógł  mi skoncentrować się na rzeczywistych problemach i przestałem marnować czas i energię, zacząłem stawać się człowiekiem.

Jesteśmy często, tak jak Karol, zagubieni w rozpoznawaniu własnych wad i zalet. Najczęściej bardzo ostro i niesprawiedliwie siebie oceniamy. Przy tym wszystkim możemy nie dostrzec naszych prawdziwych słabości, tak jak nie dostrzegamy własnych mocnych stron. Dlatego sporządzenie obrachunku moralnego jest takie ważne.  

CECHY WSPÓLNE DDA

LĘK PRZED AUTORYTETAMI

Wychowani w rodzinach alkoholowych, nauczyliśmy się podejrzliwości w stosunku do innych osób a w szczególności do ludzi będących dla nas autorytetami. Nasi rodzice, którzy byli dla nas pierwszymi autorytetami, często nie okazywali nam pozytywnych uczuć i nie zaspakajali naszych potrzeb. Pijący rodzice potrafili i nie mogli budzić naszego zaufania; baliśmy się ich. Nigdy, pomimo naszych szczerych chęci nie udało nam się ich zadowolić. W życiu dorosłym możemy odczuwać taki sam lęk w stosunku do osób, które wydają nam się znaczące; porównujemy się z nimi i zawsze czujemy się gorsi. Prowadzi to do tego że zachowujemy się wobec autorytetów bardzo ulegle, pozwalamy się wykorzystywać albo też zachowujemy się bardzo obronnie, odbierając niemal każde ich zachowanie jako atak na siebie. Głęboko pot tymi zachowaniami leży nasze zaniżone poczucie własnej wartości. Warto więc sporządzić listę naszych zachowań wobec ludzi znaczących; czasami ludzie tacy wcale nie muszą być na wysokich stanowiskach lub też reprezentować sobą jakieś cenne wartości. Możemy czuć się gorsi niemal do wszystkich ludzi nas otaczających.

Możemy potulnie nie protestować gdy fryzjer źle obetnie nam włosy czy kelner poda niewłaściwy posiłek lub oszuka podczas wystawiania rachunku. Możemy nawet czuć się winni wobec hydraulika za zatkany odpływ wody w łazience.

Warto więc, zastanowić się nad następującymi pytaniami:

W jakich sytuacjach okazujemy lęk przed innymi? Co wtedy robimy i mówimy?
Czy wpadamy w depresję i czujemy się gorsi, gdy ktoś ważny nie zwrócił na nas uwagi?
Czy zakładamy że inni zawsze mają rację a my się mylimy?
Czy najmniejsza krytyka wywołuje w nas uczucie niepowodzenia i nieadekwatności?

IZOLOWANIE SIĘ, POCZUCIE OSAMOTNIENIA

Rodzina alkoholowa izoluję się od innych rodzin, jej członkowie nie chcą, by inni dowiedzieli się co się u nich w domu naprawdę dzieję. Większość z nas w dzieciństwie starało się nie zapraszać zbyt często przyjaciół do domu, by nie wydało się, że rodzice piją. Stworzyliśmy samotne więzienie dla siebie samych, pewni że otwarcie go, spowodowało by odrzucenie nas i ból.

W naszym dorosłym życiu często nie potrafimy przełamać dystansu wobec innych ludzi; nie przyiażnimy się z sąsiadami, nie wchodzimy w zbyt bliskie relacje z innymi. Dbamy o to, by nasz dom był miejscem odizolowanym. Możemy przyzwyczaić się do tego nazywając siebie samotnikami lub domatorami. Jednak w końcu czujemy się pozbawieni związków z resztą świata. Ta pełna bólu separacja od innych ludzi może być skutkiem naszej chorej przeszłości. Mimo że w naszym obecnym domu może już nie być alkoholu, nadal obawiamy się zapraszania innych do siebie, tak jakbyśmy ciągle mieli coś wstydliwego do ukrycia. Spotykanie się z obcymi ludźmi, szczególnie w celach towarzyskich, budzi w nas podświadomie lęk i tak jak dawniej bronimy się przed zbliżeniem się do nich, w ten sposób niszczymy często możliwość nawiązania nowych przyjaźni. Warto spisać własne zachowanie izolacyjne, opisać relację z ludźmi oraz zastanowić się, jakie uczucia leżą u podłoża tych zachowań nawet wtedy gdy wydają się nielogiczne.   


 POSZUKIWANIE UZNANIA

W naszym alkoholowym dzieciństwie najczęściej nie doświadczyliśmy bezwarunkowej miłości i akceptacji. Jako dorośli obawiamy się więc dezaprobaty innych. Stale obawiamy się, że inni mogą nas niezzakceptować i staramy się zdobyć dla siebie ich uznanie. Aby pozyskać aprobatę możemy kłamać, udawać lub też tłumić własne uczuci, możemy także podporządkować nasze zdanie czy też decyzję innym. W rezultacie niczego nie robimy dla przyjemności; lekceważymy własne potrzeby i staramy się spełniać oczekiwania innych. Życie w taki sposób staje się bardzo męczące, jednak nie zmieniamy się, ponieważ bardzo zależy nam na akceptacji otoczenia. Możemy czuć się zmęczeni oczekując, że inni dadzą nam szczęście. Wierzymy, że dzięki spełnieniu oczekiwań naszego otoczenia, otrzymamy miłość i uznanie. Kiedy tak się nie dzieję, obwiniamy za to siebie i próbujemy starać się jeszcze bardziej. W naszych relacjach z innymi często naśladujemy nasze relacje z rodzicami. Powtarzamy je wytrwale, mimo że nie przynoszą nam żadnych korzyści.

Warto abyśmy spisali tego rodzaju relacje z ludźmi, mogą do tego nam być pomocne następujące pytania:


   Co zrobiliśmy aby inni nas lubili?
   Jakie są nasze obawy związane z zaprzestaniem spełniania oczekiwań innych?
   Czy mamy kłopoty z odmawianiem lub proszeniem o coś?
   Co wyobrażamy sobie, że pomyślą inni gdy powiemy „nie”?

Odpowiedzi na te pytania pomogą nam stać się mniej zależnymi od uznania innych i bardziej świadomymi własnych uczuć, potrzeb i przekonań.


NADOPIEKUŃCZOŚĆ

W dzieciństwie często spełnialiśmy rolę opiekunów w rodzinie; dbaliśmy o dom i rodzeństwo, ponieważ rodzice byli zbyt skoncentrowani na swoich problemach z piciem alkoholu. Często też musieliśmy opiekować się swoimi rodzicami załatwiając za nich wiele spraw lub chronić ich np. broniąc matki przed pijanym, agresywnym ojcem. W rezultacie, rozwinęła się w nas nienasycona potrzeba bycia stale potrzebnym, która hamuje nasz rozwój ponieważ uniemożliwia nam kontakt z innymi naszymi uczuciami i potrzebami.

Bierzemy odpowiedzialność za innych, jednak takie zachowanie utwierdza nas w zaprzeczaniu własnych uczuć i unikania rozwiązywania własnych problemów. Zagubiliśmy siebie w naszych relacjach z ludźmi, którymi się opiekujemy i zaniedbaliśmy własne potrzeby. Staliśmy się wiecznymi męczennikami poświęcającymi się dla innych, którzy w naszym mniemaniu należą do nas.

Powinniśmy spisać nasze nadopiekuńcze zachowania; często zdarza się że takie zachowania przenosimy na własne dzieci  czy też na współmałżonka. Bywa też, że wchodzimy z ludźmi uzależnionymi by móc opiekować się tak jak opiekowaliśmy się naszymi rodzicami. Nadal wierzymy, że inni będą nas kochać tylko wtedy gdy będą nas potrzebować. Praca nad krokiem czwartym doprowadzi nas do odkrycia że tak naprawdę to inni nie potrzebują aż tak wiele pomocy od nas. Musimy pozwolić innym, nawet własnym dzieciom, żyć na ich własny sposób, ponieważ w przeciwnym razie możemy utrudnić im własny rozwój.


 ZAMROŻENIE UCZUĆ, WYPIERANIE ZŁOŚCI

W dzieciństwie nauczyliśmy się nie okazywać naszych prawdziwych uczuć, jako dzieci nie mogliśmy swobodnie wyrażać emocji. Musieliśmy ukrywać uczucia ponieważ czyniły nas bezbronnymi, podatnymi na doznanie krzywd od innych członków rodziny. Ponadto widzieliśmy wiele przykrych, budzących lęk wybuchów niekontrolowanych emocji i to wyrobiło w nas przekonanie że okazywanie uczuć jest złe i niebezpieczne. Z drugiej strony, wszystko co się wydarzyło w naszym domu musiało być zachowane w głębokiej tajemnicy przed obcymi osobami. Nie rozmawialiśmy o tym nawet w najbliższej rodzinie.  Nasze uczucia musiały pozostać ukryte, w skutek czego nauczyliśmy je się tłumić.

W dorosłym życiu nadal nie uświadamiamy sobie własnych uczuć ani ich wpływu na nasze samopoczucie i zdrowie, nie potrafimy też okazywać emocji. Jednak nie wyrażone uczucia nie znikają a zepchnięte głębiej powodują depresję, lęki i różne choroby. Ponieważ tłumienie emocji odbywa się na poziomie podświadomym, faktycznie nie potrafimy ich rozpoznać i możemy dojść do przekonania że w ogóle nic nie odczuwamy. Warto więc opisać takie sytuacje w których stajemy się twardzi i nie wzruszamy się tak, jak inni, za to odczuwamy dolegliwości somatyczne; np. powrót z przyjęcia z silnym bólem głowy może być sygnałem nie wyrażonych emocji, które obudzili w nas obecni tam ludzie.   

Szczególnie często tłumimy złość; gdy byliśmy dziećmi, nasza złość na rodziców przerażała nas, więc zaprzeczaliśmy jej itłumiliśmy ją. jako dorośli tłumimy ją nadal  i poprzes to możemy czuć się tak, jakbyśmy mieli „w środku” bombę zegarową. Może to spowodować poważny uraz i wprawiać nas w stany depresyjne. Może też być przyczyną wielu chorób somatycznych oraz źródłem dużych stresów. Stłumiona złość nie znika; jeśli nie wydobędziemy jej na światło dzienne i nie zmierzymy się z nią, stanie się częścią nas samych.

Ponieważ będziemy mieć trudności w dotarciu do naszych uczuć, pisanie obrachunku moralnego możemy zacząć od obserwacji naszych niedomagań fizycznych oraz przykrych, nieadekwatnych reakcji na ludzi i wydarzenia.

POTRZEBA KONTROLOWANIA

W dzieciństwie nie byliśmy w stanie niczego kontrolować, ponieważ nigdy nie mogliśmy przewidzieć jak zachowają się nasi rodzice. Nie wiadomo było kiedy pijący rodzic będzie piany, i zrobi awanturę w konsekwencji której trzeba będzie uciekać lub bronić się, czy też akurat będzie miał dobry nastrój i chęć okazywania rodzicielskich uczuć. Nie mogliśmy polegać na naszych rodzicach ani wierzyć im. Nigdy nie wiedzieliśmy co nas dzisiaj może spotkać; w skutek tego w naszym dorosłym życiu próbujemy kontrolować wszystko i wszystkich, również własne emocje i zachowania. Wieczne kontrolowanie wydaję się nam jedynym sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, którego byliśmy pozbawieni jako dzieci. Potrzeba kontrolowania bierze się w nas z lęku przed chaosem i nieprzewidywalnymi, krzywdzącymi nas wydarzeniami.

Możemy, jako dorośli stać się nietolerancyjni wobec nowych idei czy nieznanych nam zachowań. Możemy odczuwać niepokój w sytuacjach, nad którymi nie mamy kontroli. Ta sztywność i potrzeba kontrolowania może nam utrudniać zaufanie do ludzi, zrelaksowanie się czy też odczuwanie zadowolenia. Możemy też nie potrafić korzystać z wolnego czasu czy cieszyć się z niezaplanowanych przyjemności.

Warto spisać wszystkie swoje kontrolujące i manipulacyjne zachowania oraz udzielić samemu sobie odpowiedzi na pytania:

    Czy próbowaliśmy kiedykolwiek zmieniać naturalny bieg wydarzeń?
    Jak reagowaliśmy na niespodziewane wydarzenia?
    Co czuliśmy kiedy inni nie zgadali się z nami?
    Jak reagowaliśmy na nowe poglądy?
    Czy mieliśmy zaufanie do innych i pozwalaliśmy im żyć tak, jak chcą?. 
    Czy próbowaliśmy kierować życiem innych ludzi?
    Czy czuliśmy się zmuszeni do mówienia innym jak mają postępować pomimo tego że nikt nas o to nie        prosił?
    Co czuliśmy i robiliśmy gdy inni zachowywali się nie tak jak byśmy chcieli?



KROK PIĄTY

Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów


                                                                                                                                                                 
Pracując nad krokiem czwartym, sporządziliśmy listę naszych mocnych i słabych stron, dzięki której mamy pełniejszy obraz własnej osoby. Możemy więc bardziej realistycznie spojrzeć na własne życie, jest to punkt wyjścia do dalszej pracy nad sobą, polegającej na swobodnym rozwijaniu własnej osobowości dzięki pracy na programie dwunastu kroków i zrezygnowaniu ze zmuszania się do sztucznego zmieniania siebie. Czas staję się naszym sprzymierzeńcem w procesie zdrowienia.

W pracy nad krokiem piątym staramy się dogłębnie poznać motywy naszego postępowania i zrozumieć do końca prawdziwy mechanizm naszych autodestrukcyjnych zachowań.

Pomaga nam w tym wiara w miłość i przebaczenie naszej siły wyższej. Być może dzięki niej uda nam się osiągnąć cel naszej pracy: może w końcu przebaczymy samym sobie. Musimy także nauczyć się być otwartymi wobec innych ludzi, nie skrywać się za maską którą stworzyliśmy w dzieciństwie, powinniśmy zaryzykować i pokazać swoją prawdziwą twarz.

Bycie szczerym wobec innych

Szczere mówienie o sobie innym ludziom ma dużą wartość w psychoterapii depresji, lęku oraz innych zaburzeń emocjonalnych.

Dzięki podzieleniu się z drugą osobą własnymi problemami, nie tylko możemy odczuć ulgę z powodu uzewnętrznienia długo tłumionych negatywnych uczuć, ale także możemy zobaczyć siebie samych w nowy sposób. Przy pomocy innych ludzi możemy łatwiej uświadomić sobie popełnione błędy, zaprzeczenia a także sztywne schematy zachowań.

Dla nas, dorosłych dzieci alkoholików, takie otwieranie się przed innymi ludźmi może być szczególnie trudne wymaga bowiem zaufania, powierzenia siebie komuś. A przecież z domu rodzinnego wynieśliśmy przekonanie ze nie można ufać nikomu. Tak długo izolowaliśmy się od otoczenia bojąc się ze możemy zostać odrzuceni, że stworzyliśmy sobie mit o własnej samowystarczalności. Teraz możemy spróbować dzielić się własnym przeżyciami z innymi i spróbować powiedzieć im całą prawdę sobie.

Dla większości z nas jest to całkiem nowe doświadczenie, ale warto zaryzykować, ponieważ może się okazać że ludzie są bardziej wyrozumiali, lepsi i bardziej chętni do kochania nas, niż nam to się wydaję możliwe. Ujawnienie naszych wad i słabości da nam zatem szansę na zbliżenie się do ludzi.

Historia Janki

Janka wywodząca się z rodziny gdzie zażywano narkotyków i dochodziło do aktów kazirodztwa, przez długi okres czasu sądziła że jedynym sposobem ażeby czuć się względnie bezpiecznie jest niemówienie nikomu o tym co działo się w domu rodzinnym. Nie miała żądnych przyjaciół, nigdy też nie prowadziła długich rozmów, nawet telefonicznych. Nie chodziła także na przyjęcia gdzie dziewczyny zbierają się i gadają o wszystkim i o niczym.

Ludzie z otoczenia Janki myśleli ze była nieśmiała lub że zadziera nosa. Janka czuła się jak zamknięte pudełko, puszka Pandory z emocjami i wspomnieniami, które muszą pozostać w ukryciu. Gdy Janka dorosła wyprowadziła się od rodziców, nadal jednak pozostała skryta i utrzymywała dystans miedzy sobą a innymi ludźmi.

Janka miała przyjaciół ale nigdy naprawdę nie otworzyła się przed nikim, kiedy ludzie pytali ją „jak się miewa”, zawsze odpowiadała „w porządku”, bez względu na to jak źle się czuła. Sądziła że musi zachować idealny obraz własnej osoby w oczach innych ludzi, w obrazie tym nie było miejsca na żadne słabości czy tez problemy.

Przyznanie się do własnych wad przed sobą samą przyszło Jance łatwo, zawsze analizowała własne zachowania z obawy że stanie się taka, jak reszta jej rodziny. Janka wielokrotnie próbowała zrozumieć jak jej dzieciństwo wpłynęło na jej dorosłe życie jednakże nigdy nie rozmawiała na ten temat z nikim ponieważ ogromnie przerażała ją wizja odsłonięcia się przed drugą osobą. Znalezienie człowieka któremu mogła by zaufać zabrało jej kilka miesięcy.

Janka wybrała w końcu wizytę u psychoterapeuty ponieważ, jak mówiła „obowiązuje go przecież etyka zawodowa” na początku nie wiedziała co chce osiągnąć poprzez spotkania terapeutyczne ale poszła i zaczęła mówić o sobie. Za pierwszym razem jak sama mówi „czuła się dziwnie”, jednak przekonała się że żaden grom z jasnego nieba nie spadł jej na głowę z tego powodu. Zaczęła nawet powoli czuć się z tym dobrze, tym bardziej że czuła że jej terapeutka ją rozumie.

W rezultacie pracy terapeutycznej Janka zaczęła zwracać uwagę na sprawy o których dotychczas nawet nie myślała, poczuła się także oczyszczona, wolna i lekka. Jak sama mówi „nigdy wcześniej by nie uwierzyła że rozmowa z drugą osobą może jej tak bardzo poprawić samopoczucie.

Celowe odsłonięcie siebie

Celem pracy nad krokiem piątym jest poznanie i odsłonięcie się przed innymi ludźmi, by móc wyzdrowieć. Nie chodzi tu oczywiście o oskarżanie, wyjaśnianie lub usprawiedliwianie swojego postępowania. A nawet nie o to ażeby inni nam przebaczyli, to czy ludzie nam przebaczą zależy od nich a nie od nas. My możemy tylko całkowicie i szczerze przyznać się do naszych wad i błędów i zaakceptować siebie, do tego jednak potrzebna jest nam druga osoba. Niezmiernie ważne jest abyśmy wybrali osobę której będziemy potrafili zaufać

Może być to na przykład terapeuta, przyjaciel, lub ktoś z grupy dda. Powinien to być ktoś przy kim czujemy się bezpiecznie i kto potrafi słuchać i zrozumieć. Żeby nam się udało powinniśmy taką rozmowę wcześniej zaplanować; wyznaczyć czas, miejsce oraz określić cel naszego spotkania. Konieczne jest także, abyśmy byli gotowi na zaakceptowanie reakcji naszego rozmówcy i niepróbowali usprawiedliwiać się przed nim.

Tylko wówczas gdy zdecydujemy się pokazać siebie jakimi naprawdę jesteśmy, i wysłuchamy tego, jak ktoś nas widzi, będziemy w stanie przełamać nasz system zaprzeczeń i wyzwolić się z niszczących schematów zachowań. Ponadto jeśli już raz ujawnimy nasze głęboko skrywane tajemnice, wstyd z nimi związany zmniejszy się, i przestaną się one nam wydawać takie przerażające.

Gdy podzielimy się prawdą o sobie z drugim człowiekiem, przekonamy się że wcale nie różnimy się tak bardzo od innych. Jest bardzo prawdopodobne że dopiero wówczas poczujemy że ktoś nas naprawdę akceptuje i że coś może nas łączyć z innymi ludźmi, przyniesie nam to ulgę, spokój i pogodę ducha oraz umożliwi akceptacje samego siebie ze wszystkimi naszymi wadami, słabościami, urazami, winami i krzywdami.




KROK SZÓSTY

Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszelkich wad charakteru


 Pomimo pracy nad poprzednimi krokami, może się zdarzyć że będą czasem powracać do nas nasze stare obronne nawyki, autodestrukcyjne zachowania, oraz obezwładniające poczucie niskiej wartości. Wówczas możemy zwrócić się do naszej siły wyższej aby uwolniła nas od wszystkich tych przypadłości, jednak ażeby to nastąpiło musimy się na to przygotować. Warto zastanowić się czy naprawdę pragniemy głębokiej zmiany siebie i swojego życia; czy faktycznie chcemy zrezygnować z kontrolowania wszystkiego i wszystkich, z naszego uporu, nieufności czy też zależności od innych.

W dzieciństwie takie właśnie zachowania pozwalały nam przetrwać, czy potrafimy bez nich żyć? Nauczyliśmy się że każda zmiana może być dla nas zagrożeniem; czy tym razem jesteśmy już gotowi aby całkowicie powierzyć siebie i nasze życie własnej sile wyższej tak, aby poprowadziła nas w kierunku tak radykalnych zmian? Zapewne do niektórych z naszych wad przywykliśmy, inne nawet polubiliśmy. Czy nie obawiamy się, że życie bez nich stanie się nudne, pozbawione przyjemności i jeszcze bardziej bolesne?

Jeśli pojawiają się w nas tego typu obawy, znaczy to że nie przepracowaliśmy dokładnie poprzednich kroków, warto więc do nich wrócić. Dopiero gdy nabierzemy pewności że pragnieniem naszej siły wyższej jest nasze dobro, staniemy się gotowi do pracy nad krokiem szóstym.

Jeśli zaakceptujemy wole naszej siły wyższej i poddamy się jej, wówczas nauczymy się cieszyć życiem. Musimy uwierzyć że nasza siła wyższa wie lepiej od nas co dam nam prawdziwe szczęście, i pozwolić jej pokierować naszymi krokami. Nie powinniśmy się obawiać że doprowadzi nas do surowego, pełnego poświęceń życia lub nudnej bezczynności. Dzięki sile wyższej pozbędziemy się tylko tego co było w nas niszczące i szkodziło nam samym. Nam samym często trudno jest poznać i uczciwie ocenić siebie i swoje postępowanie. Ponieważ w dzieciństwie nie nauczyliśmy się rozpoznawać co nam służy a co nas niszczy, więc w życiu dorosłym również mamy błędne przekonania na ten temat Jeśli będziemy kontaktować się z naszą siłą wyższą, to pozwoli nam ona lepiej zrozumieć siebie samych; odrzucić to co wynieśliśmy z naszych dysfunkcyinych rodzin i poprowadzi nasze myśli i działania w kierunku zdrowia.


Budowanie nowego Ja

W czasie pracy nad krokiem szóstym, zaczynamy rozumieć że może być nam wyjątkowo ciężko samodzielnie dokonać zmian w naszym dotychczasowym życiu, powinniśmy więc pozwolić naszej sile wyższej by nam w tym pomogła. Badamy tylko nasze destrukcyjne schematy zachowań oraz przywiązanie do nich i obawy związane z rezygnacji z nich. Gdy w końcu zdecydujemy się na to aby nasza siła wyższa od nich nas wyzwoliła, będziemy mogli otworzyć się na przeżywanie szczęścia i radości, większych nisz kiedykolwiek wydawało nam się to możliwe. Wszystko to jednak wymaga czasu, oraz systematycznej pracy.

Historia Zbyszka

Po ukończeniu szkoły Zbyszek przeprowadził się do miasta gzie mieszkała jego dziewczyna, bardzo podobała mu się jej rodzina której członkowie byli ze sobą blisko związani. Ponieważ chciał wejść do tej rodziny, dlatego też, starał się przyjmować zwyczaje tam panujące oraz zgadzać się ze wszystkim. Często także obdarowywał braci, siostry a także rodziców swojej ukochanej licznymi podarunkami. Zbyszek najbardziej zazdrościł Tomkowi, bratu swojej ukochanej, który był w jego wieku, zaczął więc z nim konkurować. Pragnął za wszelką cenę wejść do tej rodziny, a jedynym sposobem jaki mu przychodził do głowy było zajęcie miejsca Tomka. Gdy ktoś mówił dobrze o Tomku, Zbyszek czuł się zagrożony. Gdy Tomek kupił sobie nowe ubranie, Zbyszek kupował droższe, nawet jeśli nie mógł sobie na nie w danej chwili pozwolić. Gdy zaś Tomek kupił swojej dziewczynie złote kolczyki, Zbyszek kupił swojej diamentowe. 


Taki stan rzeczy trwał przez wiele lat, nawet wówczas gdy się ożenił nie przestawał konkurować z Tomkiem, co stawało się przyczyną częstych nieporozumień w jego małżeństwie. Często tłumaczył żonie że nie jest w stanie konkurować z jej bratem, jednak ona twierdziła ze on po prostu tego nie chce. Zbyszek z początku sądził że małżonka go nie docenia, jednakże z czasem zdał sobie sprawę że miała rację; zdał sobie również sprawę że postępował tak dlatego ponieważ uważał że ma bezpieczne miejsce w rodzinie żony tak długo jak długo pozostaje lepszy od Tomka.

Podczas pracy nad krokami Zbyszek zaczął odkrywać że najpierw musi mieć sam dobre zdanie o sobie i że ono zależeć od jego zewnętrznych osiągnięć lub też od rywalizacji z innymi ludźmi. Efektem pracy na krokach było to że Zbyszek poczuł się lepszy nisz wtedy gdy starał się być tak „bardzo dobry” Doszedł do przekonania że konkurowanie z Tomkiem tak naprawdę raniło go, a nie jak sądził wcześniej pomagało. Uwolnienie się od konkurowania z Tomkiem nie było dla Zbyszka łatwym zadaniem ale po wyzwoleniu się z tego poczuł że ma wreszcie dobre zdanie o sobie i że nie może być mu ono odebrane.

 Rezygnacja z uporu

W pracy nad krokiem szóstym coraz bardziej zaczynamy akceptować fakt że kieruję nami siła wyższa; uczymy się intuicyjnie rozpoznawać jej głos. W dzieciństwie najprawdopodobniej potrafiliśmy ten głos rozpoznawać, jednakże na skutek różnorodnych przekazów które płynęły ze strony dorosłych, utraciliśmy te umiejętność. Na przykład mówiono nam: „czcij ojca swego i matkę swoja”, bądź grzeczny”, nie mów źle o rodzinie”, „nie mów nikomu co dzieje się w domu”, „nie ma przecież żadnych problemów w naszej rodzinie”. Te i inne sformułowania słyszeliśmy wielokrotnie w szkole, w domu w kościele a być może także i w innych miejscach, doprowadziły one do zagłuszenia naszego, wewnętrznego głosu prawdy który słyszy przecież każde dziecko. Ponieważ jednak otaczający nas dorośli zaprzeczali i tłumaczyli wszystko inaczej, dlatego też przestaliśmy wierzyć w naszą intuicje i zerwaliśmy związek z naszą siła wyższą, dzięki temu chcieliśmy zdobyć aprobatę, ważnych dla nas w tamtym okresie życia, osób.

Teraz jako dorośli możemy odczuwać opór przed oddaniem własnego życia w opiekę siły wyższej, często zresztą mamy trudności w jej rozpoznaniu. W dzieciństwie włożono nam do głowy dużą liczbę przekonań; jak je odróżnić od własnych pragnień, potrzeb zasad którymi chcemy się kierować bo dobrze mogą nam służyć? Jest to trudne, pozostaję nam jednak słuchanie głosu naszego serca i kierowanie się intuicją, wówczas poznamy naszą siłę wyższą. Jeśli przestaniemy się jej opierać, pomoże nam ona wyzwolić się od naszych sztywnych, narzuconych nam kiedyś przekonań, nakazów, i w konsekwencji od utrwalonych szkodliwych schematów zachowań, być może z początku trudno będzie nam się z mini rozstać możemy odczuwać lęk. Jednak systematyczna praca nad krokami, kontakt ze sobą samym, naszą siłą wyższą pomoże nam wyzwolić się ze starych przeświadczeń. Może być nam ciężko, jednak nagrodą będzie coraz większy spokój umysłu i gotowość do miłości.



KROK SIÓDMY

Zwróciliśmy się do Niego w pokorze, aby usunął nasze wady




Dzięki pracy nad poprzednimi krokami staliśmy się gotowi aby poprosić naszą siłę wyższą o usunięcie naszych wad charakteru, ale czy faktycznie jesteśmy na to przygotowani? W trakcje pracy nad krokiem szóstym, wielu z nas mogło myśleć że stali się gotowi aby Bóg uwolnił ich od wad charakteru, dzięki krokowi szóstemu mogliśmy także stać się chętni do zaakceptowania wszelkich konsekwencji jakie mogłyby wyniknąć z usunięcia przez naszą silę wyższą, naszych wad. Jednakże w treści kroku siódmego jest coś, nad czym pracowaliśmy od kroku pierwszego, tym czymś jest pokora. Potrzeba pokory przejawia się w procesie pracy nad krokami, i jest sednem kroku siódmego. Pojęcie pokory, nie jest czymś nad czym koncentrujemy się w jednym kroku i o czym zapominamy w następnym. Pokora wcale nie oznacza upokorzenia, być może w naszych domach często mówiono nam że nie mamy pokory gdy robiliśmy to co uważaliśmy za słuszne. Samo słowo pokora często wykorzystywane jest przez różnych ludzi do uzyskiwania od innych pożądanych dla siebie zachowań; mogliśmy się do tego słowa bardzo zrazić.

Pokora absolutnie nie oznacza upokorzenia bądź też przepraszania za to że się żyje, oznacza natomiast akceptacje dla faktu że jesteśmy tylko ludźmi i możemy popełniać błędy, a co za tym idzie że nie jesteśmy doskonali. Szesnastowieczny uczony, Erazm, pisał „pokora jest prawdą”. Prawda jest tym, do czego dążymy od początku naszej pracy nad programem dwunastu kroków, chodzi tu o prawdę o naszej bezsilności, o naszej rodzinie, o naszych wadach i zaletach oraz o pomocy jaką możemy otrzymać od naszej siły wyższej. Pokora pomaga nam dostrzec rzeczywistość nas samych i naszego życia. Daje nam możność zaakceptowania siebie samych, takimi jakimi naprawdę jesteśmy; dobrzy ale i niedoskonali, starający się ale nie zawsze odnoszący sukcesy; z pomocą siły wyższej jesteśmy zdolni do odnalezienia spokoju i pogody ducha.

Pokora zaczęła się w nas rozwijać wówczas gdy zrezygnowaliśmy z walki z alkoholizmem, lub też z innymi rodzinnymi dysfunkcjami. Akceptacja pokory jako sedna naszego wyzdrowienia, oznacza tak naprawdę akceptacje naszej bezsilności, takie pojmowanie pokory może wnieść w nasze życie moc oraz dużą pogodę ducha. Być może, jako dzieci próbowaliśmy stać się samowystarczalni ponieważ nie potrafiliśmy znaleźć nikogo komu mogli byśmy zaufać. Dzięki pracy nad programem, możemy nauczyć się ufać naszej sile wyższej i to jej powierzać nasze sprawy. Jeśli odpuścimy sobie myślenie o dręczących nas sprawach i powierzymy te sprawy naszej sile wyższej, możemy odczuć ogromną ulgę

Historia Barbary

Tak jak wiele dorosłych dzieci alkoholików, tak i Basia nauczyła się troszczyć o siebie w bardzo wczesnym wieku; gdy Barbara była dzieckiem i potrzebowała np. pomocy w lekcjach, nie otrzymywała jej od rodziców, w podobny sposób było i z innymi sprawami. Czuła się tak jakby mieszkała sama podczas gdy jej rodzice alkoholicy próbowali prowadzić mały interes. Do czasu szkoły średniej sama dla siebie gotowała, sprzątała oraz robiła zakupy. W szkole średniej robiła to samo dodatkowo pomagając rodzicom płacąc ich rachunki i zaciągając długi. W tamtym okresie czasu jej motto życiowe brzmiało: „jeśli chcesz cokolwiek osiągnąć, zrób to sam”.

Jako dorastająca osoba, Barbara była dumna ze swej niezależności i samowystarczalności, osoby w swoim wieku postrzegała jako frywolnych i niedojrzałych. Sądziła że wszystko to czego pragną, to uczestnictwo w licznych przyjęciach, nie rozsądnie wydawać pieniądze, oraz uchylać się od swoich obowiązków. Sumienność Barbary przyniosła jej wielki sukces jako studentce i jako pracownikowi. Chociaż czasami czuła się zmęczona i przygnębiona, nigdy nie przyjmowała pomocy. Kiedy Barbara chorowała to i tak szła na zajęcia i pracowała pomimo wysokiej gorączki, nienawidziła być chora, myślała że jeśli zignoruję przeziębienie bądź też grypę, nie angażując się w chorobę, wówczas minie ona sama. Myślała że wszystko może zrobić sama, nie chciała czuć się zależna od kogokolwiek.

Pewnego jednak razu, Barbara uległa wypadkowi drogowemu, obrażenia nie były trwałe, miała tylko stłuczoną nogę, ale zaistniała konieczność hospitalizacji. Barbara bardzo to przeżyła ponieważ nie mogąc chodzić, chcąc skorzystać z toalety zmuszona była poprosić o pomoc pielęgniarkę. Była nieszczęśliwą, godną litości pacjentką, atakującą wszystkich którzy przyszli ją zobaczyć: lekarzy, pielęgniarki a także rodzinę i przyjaciół. Większość czasu spędzała w łóżku użalając się nad swoja bezradnością. Jednak z upływem czasu stopniowo dochodziła do wniosku że nie ma innego wyboru jak zaakceptować swoją sytuacje. Po raz pierwszy w życiu zdała sobie sprawę, że nie może zrobić dla siebie wszystkiego; zaczęła się rozluźniać oraz pozwalać innym ludziom na robienie tego co mogli dla niej uczynić.

Powrót do zdrowia Barbary był powolny, kiedy wróciła ze szpitala do domu, nadal potrzebowała pomocy w takich sprawach jak zakupy, pranie czy też sprzątanie. Musiała zrezygnować na pewien czas z pracy, a to sprawiło że nie czuła się najlepiej, praca bowiem była jej sposobem na życie. Przyjmowanie pomocy od innych nie było łatwe dla Barbary, ale uczyła się i dzięki temu wracała do zdrowia; nauczyła się że przyjmowanie pomocy która była jej potrzebna, raczej poprawiło jej komfort życia niż uczyniło ją zależną czy słabą.

Przegląd kroków

Dla części z nas poproszenie siły wyższej o usunięcie wad i wyobrażenie sobie ich natychmiastowego zniknięcia może wydawać się zbyt łatwe aby było skuteczne. Być może nie jesteśmy jeszcze gotowi aby uwierzyć że może nam to pomóc. Kiedy poprosimy naszą silę wyższą o pomoc w usunięciu naszych wad, a nie zaobserwujemy żadnych zmian, być może oznaczać to będzie potrzebę ponownej pracy nad poprzednimi krokami. Podczas pracy nad krokiem siódmym wzmacniamy naszą wiarę w silę wyższą od nas samych i ufność w to, że zostaniemy uwolnieni od naszych wad charakteru.

Pracując nad programem, prosimy naszą silę wyższą, jakkolwiek ją pojmujemy, o przejęcie naszego życia i naszych spraw. Staramy się świadomie zaprzestać naszych kontrolujących zachowań. czynimy tak ponieważ w wielu przypadkach zachowania te mogły być niszczące nie tylko dla naszego otoczenia, ale przede wszystkim dla nas samych. Odmawianie „modlitwy o pogodę ducha” może nam w tym bardzo pomóc. Modlitwa ta, może działać na nas jak swoistego rodzaju „hamulec” przypominając nam że nie wszystkim możemy kierować.

W wielu z nas być może pojawia się myśl że jeśli do tej pory, pomimo ustawicznej pracy nad programem, w naszym dotychczasowym życiu nie zaszły oczekiwane zmiany, to dalsza praca na krokach nie ma większego sensu. Praca nad sobą jest długotrwałym procesem, proces ten u jednej osoby może przebiegać szybciej u innej znacznie wolniej. Możemy być niecierpliwi wobec braku zadawalających efektów. Jeśli istotnie jesteśmy niecierpliwi w oczekiwaniu na efekty pracy nad programem, winniśmy mieć na uwadze iż nasza niecierpliwość jest tylko objawem naszego starego myślenia. Możemy porosić naszą silę wyższą o cierpliwość, jednocześnie przypominając sobie że praca nad programem dwunastu kroków jest procesem długotrwałym a nie panaceum po którego jednorazowym zażyciu staniemy się natychmiast całkowicie zdrowi.

W realizacji kroku siódmego może nam również przeszkadzać niska samoocena, która jest bardzo często spotykaną cechą osób wychowywanych w rodzinach dysfunkcyinych. Cecha ta, może w nas stworzyć poczucie winy w proszeniu o cokolwiek i od kogokolwiek. możemy czuć, gdzieś w głębi siebie, że nie zasługujemy na wyzdrowienie. Możemy czuć się szczególnie winni, jeśli inni członkowie naszych rodzin nadal cierpią ale odmawiają szukania pomocy.

W trakcje pracy na krokach, być może pojawi się w nas pokusa aby porównywać nasze obecne życie do naszego dzieciństwa, możemy wówczas myśleć: „po co odgrzebywać stare rany, przecież jest dobrze, i winniśmy cieszyć się tym co mamy”. Jeśli nachodzą nas takie myśli, wówczas musimy rozpoznać stare, negatywne taśmy „grające” w naszych głowach. Jeśli zrozumiemy skąd one pochodzą, oraz że nie muszą być one częścią naszego problemu, wówczas możemy znacznie zmniejszyć ich wpływ na nas.


Siła wyższa może nam pomóc


Może się zdarzyć, że nawet po sporządzeniu uczciwej inwentury (krok czwarty) możemy nie rozpoznawać naszych mocnych i słabych stron. Jeśli np. prosiliśmy naszą silę wyższą o usunięcie naszego pragnienia bycia najlepszym, a cecha ta nie została od nas oddalona, być może nasz problem wcale nie dotyczy ambicji, ale może dotyczy raczej naszej chciwości i lekceważenia innych.

Większość z nas nie rozważa możliwości pozbycia się wad dopóty, dopóki wyraźnie i bezpośrednio nie spowodują wyraźnego bólu. Wielu ludzi uważa za najłatwiejsze skupienie się w swoich modlitwach na jednej wadzie na raz. Używając naszego spisu, możemy sklasyfikować nasze wady od najłatwiejszych do pozbycia się, aż do tych, które będą wymagały sporego wysiłku w ich eliminacji, możemy wówczas prosić naszą silę wyższą o usunięcie naszej najłatwiejszej wady. Kiedy poczujemy się uwolnieni od tej wady, podziękujmy sile wyższej i poprośmy o usunięcie pozostałych wad.

Celem programu dwunastu kroków, a co za tym idzie także kroku siódmego, nie jest perfekcja, a samodoskonalenie; od chaotycznego, pełnego lęku i napięcia życia, do życia przepełnionego spokojem, pogodą ducha, miłością. Podczas pracy nad programem dwunastu kroków może się zdarzyć iż będziemy przeżywali momenty wielkiego wyciszenia spokoju pojednania z siłą wyższą ale także mogą wystąpić stany lęku, strachu oraz zwątpienia. Kiedy zastanawiamy się, czy uczyniliśmy jakikolwiek postęp, winniśmy zdać sobie sprawę z faktu że nigdy nie będziemy doskonali. Życie jest procesem, rozwijamy się poprzez prace na programie dwunastu kroków, dwunastu tradycji; ucząc się jednocześnie pozytywnych aspektów działania.

Pozwolenie naszej sile wyższej na uwolnienie nas od wad, może niekiedy powodować w nas uczucie straty; nawet mała zmiana może wywołać dysonans. Jednakże pamiętajmy że rezygnacja z wadliwych części nas samych może być tym czym operacja plastyczna po ciężkim wypadku który znacząco zniekształcił ciało. Nowa skóra może być piękniejsza i zdrowsza niż uszkodzona tkanka. Ale nasza nowa „twarz” wymaga od nas pewnego przyzwyczajenia. Możemy pogodzić się ze zmianami przypominając sobie że Bóg, jakkolwiek go pojmujemy, usunął z nas tylko to, co powstrzymywało nas przed pełnym, szczęśliwym, zdrowym życiem.


Miejsce do rozwoju


Może się zdarzyć że usunięcie naszych wad charakteru, spotka się z pewnym oporem u innych. Osoby które przyzwyczaiły się do okazywanego im przez nas uznania, czy naszych opiekuńczych zachowań, mogą odczuwać z przykrością zmiany w nas zachodzące. Mogą również epatować gniewem, gdy nie będziemy już chcieli uczestniczyć w ich szkodliwych zachowaniach. Mogą także być zmartwieni, że nie jesteśmy już osobami które potulnie wykonują ich zachcianki. Ponadto niektóre osoby lubią ludzi, o których wiedzą dokładnie co zrobią w danej sytuacji, i czego mogą się po nich spodziewać. Zanim poprosiliśmy siłę wyższą o usunięcie naszych wad, staliśmy się gotowi do przyjęcia wszelkich rezultatów łącznie z zakończeniem lub zmianą danych relacji. Nie musimy czuć się winni z powodu zmian w naszych związkach, nawet wówczas gdy inni są z tego powodu podenerwowani.

Kiedy poprosiliśmy szczerze Boga aby usunął nasze wady, i zaakceptowaliśmy to co może się w efekcie tego wydarzyć w naszym życiu, wówczas mogliśmy uwierzyć że nasza siła wyższa chce abyśmy odkrywali i wzmacniali nasze mocne strony. Możemy rozpocząć z pomocą siły wyższej życiowy proces osłabiania naszych wad i wzmacniania naszych mocnych stron.

Siła w ludziach wzrasta dzięki systematycznym ćwiczeniom, możemy teraz rozpocząć prawdziwy rozwój naszych mocnych stron. Rozwój, nie zakłócony przez nasze stare wady. Z naszą wolą i życiem będącymi pod opieką siły wyższej, nie musimy się już dłużej martwić o podjęcie decyzji dotyczącej tego, jak nasze mocne strony mogą być ulepszane. Bóg dał nam intuicje, abyśmy wiedzieli co mamy robić. Do nas należy nauczyć się i wierzyć naszej intuicji. możemy wzrastać w sile i mądrości, każdego dnia naszego życia. Mamy tylko pamiętać, o obdarzeniu naszej siły wyższej zaufaniem, co do naszych pozytywnych zmian.



-->

KROK ÓSMY


Sporządziliśmy listę osób które skrzywdziliśmy, i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim



 W naszym przeszłym, a być może i teraźniejszym życiu, najprawdopodobniej miały miejsce sytuacje w których świadomie bądź też nie, skrzywdziliśmy innych ludzi, często zachowania te były wywołane poprzez małe poczucie własnej wartości, gniew, lęk, wszechogarniającą potrzebę kontrolowania a także; wszystko to wynieśliśmy z domu rodzinnego.

Na przykład nasza głęboko zakorzeniona tendencja do negacji rzeczywistości mogła powodować nasze czasami bardzo impulsywne reakcje wobec kogoś próbującego przedstawić nam inny, być może bardziej realistyczny, punk widzenia. Być może zaniedbaliśmy opiekę nad naszymi dziećmi, być może często zapominaliśmy o pracy ze względu na doskwierające nam dolegliwości. Możliwe też, że stworzyliśmy niezdrowy przykład dla innych ludzi którzy liczyli na nasze wsparcie i przewodnictwo. Mogliśmy sabotować związki uczuciowe, możliwe także że próbowaliśmy kontrolować każdy aspekt nie tylko naszego, ale także życia innych ludzi, być może, w związku z tym narzucaliśmy się innym w bardzo nachalny sposób z naszą pomocą. Bardzo możliwe że aby uciec przed wewnętrznym bólem uciekaliśmy w alkohol i robiliśmy wówczas bardzo złe rzeczy. Możliwe także, że wchodząc w konflikt z prawem, podświadomie chcieliśmy zrekompensować sobie krzywdy jakich doznaliśmy w dzieciństwie. Być może przejęliśmy tak wiele odpowiedzialności za inne osoby że uniemożliwiliśmy im prawidłowe funkcjonowanie. Poszukiwanie aprobaty mogło doprowadzić nas do bezmyślnego wydawania pieniędzy, lub co gorsza, do konfliktów z prawem. Może złamaliśmy obietnice ponieważ z lęku nie byliśmy stanie odmówić prośbie.

Nie oceniajmy naszych zachowań; musimy pamiętać że wyrosły one na bazie naszych dysfunkcyjnych domów. Powinniśmy wybaczyć sobie wnoszenie tych zachowań w dorosłe życie, musimy pamiętać, że byliśmy tylko dziećmi kiedy doznaliśmy negatywnych skutków życia w dysfunkcyjnej rodzinie. Tak naprawdę, to skrzywdziliśmy najbardziej siebie. Wielu z nas bało się nawet własnych zachowań, nie chciało ich, jednakże przeświadczenia i przykład wyniesione z domu rodzinnego okazywały się silniejsze, poza tym, w tamtym okresie czasu mogliśmy zupełnie nie zdawać sobie sprawy z tego że robimy coś niewłaściwego.

Niektóre negatywne zachowania których nauczyliśmy się w domu rodzinnym, pomogły nam przetrwać i dorosnąć wbrew naszym dysfunkcyjnym rodziną. Potrzebowaliśmy ich aby przeżyć i nie zwariować; natomiast teraz, jako dorośli ludzie, potrzebujemy rozpoznawać ich negatywne skutki które często rzutują na nasze dorosłe życie, i pozwolić im odejść. Nie odkrywamy prawdy aby ukarać siebie samych, lecz po to by rozjaśnić drogę dla nowych, bardziej satysfakcjonujących nas zachowań oraz relacji z innymi ludźmi. Najpierw powinniśmy zbadać historie naszego życia; nasze inwentarze kroku czwartego mogą być dla nas pomocne w celu rozpoznania ludzi których ostatnio skrzywdziliśmy, musimy także spojrzeć wstecz, na dawno minione zdarzenia i związki.

Sporządzenie listy osób które skrzywdziliśmy w ten czy inny sposób, pomnożę nam prześledzić wzorce zachowań oraz schematy myślenia które częstokroć powodowały pogorszenie naszych relacji z innymi ludźmi. Jeśli rozpracujemy nasze negatywne zachowania będziemy mogli je zmienić, a tym samym nasze relacje z innymi ludźmi mogą ulec znacznemu polepszeniu. tak więc utworzenie listy pomoże nam na drodze rozwoju osobistego. Oczywiście poznanie prawdy o nas samych i przyznanie się do własnych błędów może być dla nas bolesne, jednakże krok ósmy, jak każdy z dwunastu kroków, jest potrzebny aby poprowadzić nas w kierunku spokoju i pogody ducha. Nie możemy posuwać się naprzód gdy przeszłość ściąga nas w duł. Musimy pamiętać że jeśli w dalszym ciągu postępujemy w sposób negatywny, to tak naprawdę nadal znajdujemy się pod przemożnym wpływem naszego dysfunkcyjnego domu rodzinnego.

Jako dorośli, zdając sobie jednocześnie sprawę jak negatywny wpływ wywarły na nas te zachowania, stajemy się coraz bardziej gotowi do odrzucenia tych zachowań. Oczyszczenie naszej świadomości z negatywnych efektów danych zachowań, może pomóc nam w drodze do nowego, lepszego dla nas stylu życia. Jeśli uczciwie przyznamy się przed samym sobą do niszczących zachowań, wówczas być może dotrzemy do źródła tych zachowań, a to może nam pozwolić na ich wyeliminowanie.

 W niektórych z nas, przy sporządzaniu listy, być może odezwie się zaprzeczanie rzeczywistości; jednak pamiętajmy że zaprzeczanie powoduje okłamywanie innych a przede wszystkim siebie samych. Zaprzeczanie i tłumienie emocji może sprawiać nam wręcz fizyczny ból; w naszych rodzinach nauczyliśmy się zaprzeczania nie tylko własnym uczuciom ale często także temu co widzimy. W życiu dorosłym często możemy to kontynuować przekonani że wydarzenia z dzieciństwa nie mają wpływu na nasze dorosłe zachowanie.

Dzięki pracy nad poprzednimi krokami, nauczyliśmy się, że takie zaprzeczanie nie było ani szczere ani też nie służyło naszemu rozwojowi, jednak możemy w dalszym ciągu starać się zaprzeczać rzeczywistości. Nie jeden z nas cierpi na depresje, nerwice a także choroby somatyczne, właśnie z powodu tłumienia nagromadzonych emocji oraz zaprzeczania istnieniu problemów. Te niedomagania mogą oczywiście w dużym stopniu negatywnie wpłynąć na nas samych, ale także na osoby z naszego otoczenia.

Przy sporządzaniu listy, niezmiernie ważnym jest rozpatrzenie jeszcze jednej kwestii; nasze negatywne działania mogły także zranić nas samych. Jeśli zbadamy naszą przeszłość koncentrując się na naszych własnych zachowaniach, możemy odkryć wiele interesujących rzeczy. W niektórych z nas, krok ósmy może budzić mieszane uczucia, przecież to nas krzywdzono a teraz mamy wyszukiwać w sobie winy? Otóż, zupełnie nie chodzi o to, abyśmy obwiniali się za cokolwiek, chodzi raczej o to, aby rozprawić się z mrokami przeszłości. W bardzo wielu przypadkach, nasze niszczące zachowania były przecież efektem niszczącego działania systemu rodzinnego, kiedy czyniliśmy zło, często nie byliśmy świadomi dlaczego to robimy; musimy sobie to uświadomić. Tworząc listę osób przez nas skrzywdzonych, niejako cofamy się wstecz do miejsc, ludzi, wydarzeń i niejednokrotnie przeżywamy na nowo poszczególne sytuacje, możemy wówczas odkryć prawdę zarówno o sobie jak też o przeszłości.

Druga cześć kroku ósmego mówi o gotowości do zadośćuczynienia, nie mówi o samym zadośćuczynieniu, mówi tylko o przygotowaniu się do takiego aktu, do bycia gotowym na takie zdarzenie. Oczywiście jeśli chcemy, możemy od razu to uczynić, o ile uważamy to za słuszne oraz o ile nie przyniesie to więcej szkody niż pożytku. Zadośćuczynienie może polegać na zwykłym słowie „przepraszam” jak też na materialnym zadośćuczynieniu.





KROK DZIEWIĄTY


Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków gdy zraniło by to ich lub innych




Podczas pracy nad krokiem ósmym, uświadomiliśmy sobie że niektóre nasze zachowania mogły skrzywdzić nie tylko nas samych, ale także i innych ludzi. Staliśmy się także gotowi aby, jeśli tylko to możliwe, zadośćuczynić im wszystkim. Teraz nadszedł czas aby to zadośćuczynienie zrealizować. Może to wymagać od nas wiele pokory i odwagi, ponieważ stajemy wobec osób które ucierpiały na skutek naszych zachowań, przepraszamy i, jeśli to tylko jest możliwe, staramy się im zadośćuczynić. Ważne jest aby dokładnie zaplanować kiedy, i w jaki sposób to zrobimy. Powinniśmy także rozpatrzyć ewentualne konsekwecie naszych działań. Podejmując krok dziewiąty z uczciwością i pokorą, możemy doprowadzić do ładu naszą przeszłość; jeśli nam się to uda będziemy mogli żyć w teraźniejszości pełnią życia.

Osoby skrzywdzone poprzez nasze zachowania możemy podzielić na następujące grupy:

Osoby z którymi aktualnie jesteśmy w ważnym dla nas związku; nasi partnerzy, dzieci, przyjaciele lub też krewni. Najprawdopodobniej przyszły nam one pierwsze na myśl o zadośćuczynieniu Osoby te, mogły najbardziej ucierpieć w wyniku naszych zachowań. W trakcje pracy nad krokiem ósmym przeanalizowaliśmy nasze niszczące zachowania i jesteśmy gotowi do podjęcia działań w celu zadośćuczynienia krzywdą. w tym celu zaleca się aby:

Przyznać się wobec każdej z osób do tego że postąpiło się wobec niej niewłaściwie.

Szczerze przeprosić.

Jeśli to niezbędne, zadośćuczynić w sposób materialny (jednak pod warunkiem że rekąpesata jest dla nas możliwa do wykonania)

Na przykład nasza potrzeba kontrolowania mogła doprowadzić innych do nieprawidłowego wyboru pracy, zainteresowań, a nawet ubioru bądź też fryzury. Spotykając się twarzą w twarz z naszymi „ofiarami” możemy przyznać się do popełnionych błędów oraz przeprosić.

Każda sytuacja będzie wymagała indywidualnej analizy i stosownych decyzji odnośnie odpowiedniego zadośćuczynienia. Specjalną uwagę należy zwrócić jeśli chcemy zadośćuczynić małym dzieciom. Nie powinniśmy obciążać i martwić ich zamieszaniem, próbując wyjaśnić im nasze uczucia i zachowania, których mogą nie zrozumieć. Nie powinniśmy brać pod uwagę tylko tego, co my chcemy uczynić dla siebie samych, ale także winniśmy mieć na względzie dobro dziecka. Nawet małe dziecko potrafi docenić prostotę przeprosin; np możemy powiedzieć: „przepraszam że nie spędzałem z tobą dużo czasu”. A zadośćuczynieniem w tym przypadku może być zdanie: „spędzimy razem całe popołudnie”.

Bez względu na to kim jest ta druga osoba zawsze powinniśmy rozważyć, jak nasze działanie na nią wpłynie. Powinniśmy także uszanować, jakie by one nie były, reakcje innych. Podczas gdy większość ludzi zareaguje, na nasze przeprosiny i chęć zadość uczynienia, ze współczuciem i zrozumieniem, może się zdarzyć że natkniemy się na osoby które nie będą zbyt chętne do tego aby nam wybaczyć. W takich przypadkach możemy tylko zaakceptować ich uczucia i mieć nadzieję że pewnego dnia uwierzą w naszą  szczerość oraz zaakceptują w nas zmiany.


     Osoby wobec których mamy fizyczną możliwość zadośćuczynienia, jednakże z pewnych względów będziemy chcieli przygotowywać się do tego aktu stopniowo. Grupę tą stanowią ci, którzy będą wymagali bardziej stopniowego podejścia. Osoby te stanowią grupę naszych współpracowników, podwładnych, sąsiadów bądź też ludzi z którymi nasze związki uległy „ochłodzeniu”.

W tym przypadku winniśmy rozważyć różne czynniki, planując najlepszy kierunek działań dla każdej z rozważanych osób. Nie zawsze odpowiednią techniką postępowania może być narzucanie się z przeprosinami lub wyjaśnianie tego co zamierzamy zrobić; możemy w tym przypadku podjąć szczery wysiłek aby dotrzeć do tych ludzi poprzez „luźną” rozmowę. W niektórych wypadkach napisanie szczerego listu do danej osoby, może być lepsze niż stawanie z nią twarzą w twarz. Każda sytuacja powinna być dokładnie przemyślana, zanim przystąpimy do przeprosin i zadość uczynienia. Zawsze możemy prosić naszą siłę wyższą o pomoc, możemy także szukać wsparcia u przewodnika duchowego, lub też u bliskiej nam osoby, najlepiej takiej która obeznana jest z programem dwunastu kroków.


Osoby w stosunku do których, z tej czy innej przyczyny, nie będziemy mogli uczynić zadośćuczynienia. Ludziom z tej grupy nie będziemy mogli bezpośrednio nigdy zadośćuczynić, ponieważ albo umarli albo też odeszli z naszego życia. Do grupy tej należy także zaliczyć osoby wobec których próba zadośćuczynienia przyniosła by więcej start niż korzyści. W pewnych wypadkach, osoby z powyższych dwóch kategorii, mogą zostać przez nas przeniesieni do tej grupy. Na przykład, chcąc wyznać współmałżonkowi naszą zdradę, moglibyśmy wyrządzić mu jeszcze większą przykrość.


                                                            
                                                                                       

KROK DZIESIĄTY

                     

                                             Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny z miejsca przyznając się do popełnionych błędów.


Mając ukończony krok dziewiąty, przedstawiający trudne zadanie spełnienia zadośćuczynienia wobec tych których skrzywdziliśmy, czujemy się oczyszczeni. Przeszłość jest już całkowicie za nami; startujemy teraz z „czystą tablicą”. Nasze życie jest nowe, świeże, nieskazitelne. Ale nie znaczy to że teraz pójdziemy naprzód żyjąc życiem całkowicie doskonałym. Czasami będziemy wpadać w poślizg, potykać się na niektórych drogach; naszym celem w „porządkowaniu domu” nie było osiągnięcie doskonałości charakteru. Celem było usunięcie błędów z przeszłości, winy i długów, które blokowały nasz postęp. Pierwsze dziewięć kroków nauczyło nas jak sporządzać listę osób przez nas skrzywdzonych, przyznać się do popełnionych błędów i zadośćuczyniać ze szczerością i pokorą. Możemy kontynuować ten proces przez resztę naszego życia. Przy aktualnym „sprzątaniu domu” nie oczyścimy od razu wszystkiego, dlatego też odkładamy pewne rzeczy; jest to proces ciągły- podnoszenie, odkurzanie, zamiatanie i zmywanie. Regularnie zmywamy naczynia i wynosimy śmieci, i raz lub dwa razy w roku robimy gruntowne „wiosenne porządki”. W ten właśnie sposób możemy dbać o naszą duchowość. Ciągle przypominamy sobie nasze stare zachowania i motywy ażeby w ten sposób uniknąć i nie pozwolić sobie na potknięcia. Raz na jakiś czas spoglądamy w głębie nas samych i na to jak nam się powodzi i jak postępujemy. Ten autoprzegląd staję się nawykiem, który podnosi jakość naszego życia, chroniąc nas przed tendencjami do poślizgów, do samo oszukiwania się oraz i do destrukcyjnych zachowań. To także uwalnia nas od gromadzenia poczucia winy. To także chroni nasz punkt widzenia od zachmurzenia i pomaga nam rozwinąć tolerancje wobec innych ludzi. Jeśli ta introspekcja brzmi jak coś kłopotliwego, pamiętaj że nasze życie zależy od tego. Wiemy jak było zanim zaczęliśmy tę podróż, wiemy również jak daleko doszliśmy dzięki krokom które już przepracowaliśmy. Możemy poprzeć się pokusie przekroczenia kroku dziesiątego korzystając z odwagi, zaangażowania i wiary, które osiągnęliśmy poprzez poprzednie kroki. Był taki czas, w którym nie byliśmy w stanie uwierzyć że możemy zajść tak daleko. Możemy spodziewać się że kontynuacja w celu osiągnięcia lepszego zdrowia i pełniejszego życia będzie możliwa tak długo jak długo będziemy skupiać się na zachowaniu zdrowego rozsądku i kontynuacji duchowego rozwoju.

Praca nad krokiem dziesiątym może być przeprowadzona na trzy sposoby:

1) Częste lub natychmiastowe zastanawianie się w ciągu całego dnia.

2)    Jeden przegląd dnia każdego wieczoru.    

3)    Długoterminowe przyglądanie się sobie raz lub dwa razy w roku.


Robienie list jest dobrym sposobem na to, by być ostrożnym w naszych zachowaniach i motywach. Bieżące przyglądanie się sobie może być efektywnym sposobem by być ostrożnym w naszych zachowaniach i motywach działania. Bieżące przyglądanie się sobie może być efektywnym sposobem na uniknięcie poślizgu i wpadnięcie w stare, autodestrukcyjne zachowania. Ze szczerością, pokorą i pomocą ze strony siły wyższej możemy teraz rozpocząć pracę nad całokształtem procesu rozwoju duchowego.   

1) CZĘSTE PRZEGLĄDY 

Możemy robić natychmiastowe przeglądy sprawdzające, w ciągu całego dnia aby zobaczyć czy wpadamy w stare schematy zachowań; to utrzymuje nas na powierzchni naszych działań i motywów. Bieżąca ocena siebie w działaniu może być efektywnym sposobem aby uniknąć cofania się. To także uwalnia nas od winy, gdyż natychmiast przyznajemy się kiedy się mylimy. To sprawia że błędy nie kumulują się, co zapobiega prawdopodobnie zaprzeczaniu i popełnianiu dalszych błędów. Szybkie, częste przeglądy mnogą także pomóc uciszyć burzliwe emocje, zanim one nas dopadną. W ciągu całego dnia możemy bliżej przypatrywać się naszym działaniom, słowom, myślą. Analizujemy przypuszczalny wynik każdej sytuacji i rozważamy nasze prawdziwe motywy. Czy mogliśmy zranić kogokolwiek? Czy przepraszamy za nasze wady? Czy kontaktujemy się z naszą siłą wyższą? Czy jesteśmy wobec samych siebie szczerzy, uczciwi?  Jeśli czujemy się źli, urażeni, załamani lub boimy się, to mogą to być oznaki powrotu do starych wzorców zachowań (myślenia). Na przykład możemy czuć się załamani siedząc za biurkiem cały dzień w pracy której nienawidzimy; może tym co nas trzyma w tej pracy jest tylko obawa czy też poszukiwanie aprobaty, a może poczucie niskiej wartości? Te bolesne uczucia nie są zasłużoną karą którą musimy znosić, są sygnałami mówiącymi nam abyśmy poczynili zmiany. Musimy ufać naszej sile wyższej wystarczająco mocno aby pozwolić na odejście naszych powziętych z góry „powinności” i pozwolić każdej części naszego życia obrać taki kierunek jaki wybierze dla nas Bóg. Słysząc głos naszej siły wyższej czujemy się coraz lepiej i lepiej. Jesteśmy teraz w stanie po kilka razy na dzień przypominać sobie o korzyściach płynących z nasłuchiwania głosu naszej siły wyższej i iść za nim. Może przy tym być pomocne stosowanie kroku trzeciego. częste powracanie na szlak oznacza że pozostajemy uczciwi i pokornie oddajemy naszą wolę i nasze życie opiece naszej sile wyższej.

2) JEDEN PRZEGLĄD POD KONIEC KAŻDEGO DNIA

Na koniec każdego dnia, najlepiej tuż przed zaśnięciem możemy poświęcić kilka minut na przegląd wydarzeń minionego dnia. Robimy spis naszych działań, słów i motywów. Jest to mini wersja naszego spisu kroku czwartego- obiektywna i w czasie teraźniejszym ale obejmująca tylko jeden dzień. Możemy oglądać nasz postęp i zobaczyć rzeczy które robimy dobrze lub przynajmniej lepiej. Możemy też przejrzeć problemy uważnie, dokładnie, badając motywy i zachowania głębiej niż moglibyśmy to uczynić w naszych przeglądach kontrolnych. Możemy uchwycić sedno rzeczy i zaplanować działanie na następny dzień aby tak szybko jak to możliwe naprawiać popełnione błędy. Możemy uzyskać cenne wskazówki, jak zmieniać nasze zachowania w ciągu dnia. jest to obiektywna obserwacja tego co zrobiliśmy dzisiaj; z kim współdziałaliśmy, czym pokierowaliśmy dobrze, czy mogliśmy pokierować lepiej a jak tak to w jaki sposób? Czy potknęliśmy się w jakiś szczególny sposób? Czy stare zachowania lub wady charakteru ukazały się w czynach które zrobiliśmy ? Co mogliśmy zrobić lub powiedzieć zamiast tego ? Jak możemy poprawić sytuacje ? jak możemy wykorzystać to czego się nauczyliśmy ? Pamiętajmy o tym aby uniknąć usprawiedliwień i  samooskarżania, a koncentrować się tylko na naszym zachowaniu w każdej sytuacji. Przeglądy pod koniec dnia są ważne, ponieważ przypominają nam abyśmy żyli programem 24 godzin, tu i teraz. Z wydarzeniami dnia, świeżymi w naszych umysłach, możemy myśleć o naszym rozwoju duchowym, i o tym co jest jeszcze do zrobienia. Kiedy film jest wyprodukowany w 

Hollywood, reżyser, producenci, aktorzy i aktorki i inni często gromadzą się po całodziennych zmaganiach aby obejrzeć „dzienniki” – rachunek filmu tego dnia, mogą wówczas zobaczyć co działało dobrze, a co powinno być poprawione. Nasze przeglądy na koniec dnia mogą być jak przeglądanie „dzienników” w których oglądamy umysłowy film naszego życia przez ostatnie 24 godziny. Wielu ludzi odkrywa, że prowadzenie dziennika pomaga im rozpoznać swoje uczucia, wiarę i motywy w osiągnięciu lepszych perspektyw. Dziennik może być także pomocny, kiedy robimy długoterminowy przegląd. W dodatku, szczery, pokorny, nieoceniający przegląd pod koniec dnia może być tym, co pomoże osiągnąć nam dobry sen w nocy.  

3) PRZEGLĄDY DŁUGOTERMINOWE

Przeglądy długoterminowe, jak wiosenne porządki, są robione raz lub dwa razy w roku. Możemy spędzić dzień, weekend lub więcej czasu, sami robiąc spis poczynając od chwili naszego ostatniego, większego przeglądu. Wyjazd w góry, do lasu lub na plaże, jest często dobrym sposobem na to, aby skoncentrować się na takim przeglądzie. Możemy chcieć szukać pomocy duchowego doradcy, grupy, sponsora, programu dwunastu kroków. W przeglądzie długoterminowym możemy dojrzeć i docenić nasz postęp i rozwój duchowy. To może być szansą dla nas aby podziękować naszej sile wyższej za pomoc, jaką otrzymaliśmy, aby zajść tak daleko. Nasze nowe zachowania wynikają z głębokich wewnętrznych zmian , które osiągnęliśmy dzięki pracy nad krokami. Te zmiany przyniosły nam większy spokój niż mogło by nam się wydawać. W związku z tym zmieniły się nasze zewnętrzne warunki życia; nauczyliśmy się, że w życiu nie dzieje się nic, z czym nie mogliśmy sobie poradzić przy pomocy naszej siły wyższej. Powodem dla którego robimy

przegląd długoterminowy jest obserwacja naszego rozwoju. Możemy odkryć potrzebę przeglądania i ponownego opracowania niektórych, lub wszystkich dwunastu kroków. Możemy analizować nasze działania i motywy, aby odkryć obszary problemów w naszym życiu. Możemy odkryć że niektóre autodestrukcyjne zachowania i szkodliwe cechy charakteru „chowają się na zaplecze”, jak również fakt że te nowe rozwijają się. Ponownie koncentrujemy się tylko na naszych zachowaniach w konkretnych sytuacjach. Nie jesteśmy ofiarami działania określonych warunków lub innych ludzi. Trudne sytuacje mogą być postrzegane jako możliwości rozwoju, szczególnie gdy nie stworzyliśmy ich sami  przez zakłócanie działania naszej siły wyższej. Z pomocą naszych dzienników lud poprzednio opisanych spisów, możemy odpowiedzieć sobie na pytania długoterminowych przeglądów:

 Jakich sposobów używaliśmy aby utrzymać poprzedni, niezbyt udany związek?
 Czy obecny związek jest lepszy, gorszy, czy taki sam?
 Czy zaczęliśmy kontrolować niektóre obszary naszego życia?
 Czy wróciliśmy do schematów: nadopiekuńczości, troski lub poszukiwania aprobaty?
 Czy czujemy się źli, załamani, przestraszeni lub czy stłumiliśmy znowu nasze uczucia?

Możemy zadawać o wiele więcej pytań i jeśli potrzebujemy tego, możemy szukać pomocy u naszego duchowego doradcy lub bliskiego przyjaciela. Pamiętajmy również o zbadaniu naszych mocnych stron:

 Czy okazaliśmy przychylność innym?
 Czy pamiętaliśmy o zużytkowaniu energii na nasz duchowy rozwój?
 Czy mieliśmy cierpliwość i tolerancje dla innych i dla nas samych?
 Czy dojrzeliśmy do tego, aby zaufać woli naszej siły wyższej wobec nas?
 Czy włączyliśmy w nasze życie i naszą świadomość uczciwość i pokorę?
 Czy dojrzewamy po troszeczku każdego dnia?

Długoterminowe przeglądy są jak regularne opracowywanie kroków: czwartego, ósmego i dziewiątego, wciąż od początku. Raz lub dwa razy do roku spoglądamy na siebie i na nasze życie. Zauważamy nasz rozwój, nasze słabości, spełniamy zadośćuczynienia  i odnawiamy nasz wkład w ciągły rozwój duchowy. Te przeglądy są bardzo pomocne w osiąganiu perspektyw i trwałości procesu duchowego rozwoju. Ale praktykowanie tylko długoterminowych przeglądów nie jest wystarczające. Musimy sporządzać codzienne spisy, aby utrzymać w sobie świadomość naszego postępującego rozwoju. Możemy być kuszeni aby zostawić to energo i czasochłonne poszukiwanie duchowe, dla nieczęstego i długoterminowego przeglądu, aby wymieść brud spod dywanika podczas porządków wiosennych. Ale teraz wiemy że odkładanie „na jutro” sprawia że jest gorzej i zakłóca nasz rozwój. Trzy rodzaje przeglądów: natychmiastowe, pod koniec dnia oraz długoterminowe- uzupełniają się nawzajem i tworzą podstawę dla ciągłego badania siebie. To samo badanie jest kamieniem węgielnym podtrzymującym spokój i rozwój duchowy. Trwałe uzgodnienia są potrzebne, abyśmy mogli iść do przodu dzień poi dniu przez nasze życie. Nikt z nas nie jest całkowicie „skończoną” osobą. Możemy kontynuować naukę i rozwój w każdej chwili, każdego dnia. Możemy pozostać w kontakcie z naszą siłą wyższą i kontynuować rozwój tego związku przez resztę naszego życia.            

HISTORIA KAREN

Zawsze byłam dumna z mojego wysokiego poziomu” przyznaję Karen- DDA. „pracuję ciężko nad wszystkim co robię nie tylko po to, aby wykonać dobrą pracę, ale bardzo dobrą, najlepszą. Pewnego razu nauczyłam się dostrzegać negatywne efekty mojego perfekcjonizmu, musiałam trzymać w ryzach każdy obszar mojego życia. Nauczyłam się różnicy między moim „jedynie słusznym” wyobrażeniem o tym co dobre, a realiami wystarczająco dobrego”. Karen przeprowadza proces przeglądania swoich zachowań codziennie. „To jest naprawdę zwyczaj- po prostu zwyczaj pytania siebie , czy moje oczekiwania są realne? Czy moje cele są osiągalne? Prawdziwe, upragnione?  Czy pozwalam sobie rozpoznawać i cieszyć się moimi osiągnięciami? Staram się także pamiętać o tym aby nie nakładać mojego perfekcjonizmu na innych ludzi, oczekując od nich zbyt wiele. Pytam siebie czy akceptuję „wystarczająco dobre” osiągnięcia swoje i innych i czy nie oczekuję czegoś nadzwyczajnego, zdumiewającego, wspaniałego, jakiegoś widowiskowego zjawiska. To jest jak seria czerwonych światełek, które pojawiają się w mojej głowie w ciągu całego dnia- trochę jak ostrzegawcze dzwoneczki, które dają mi znać gdy zrobiłam coś, co wymaga rozważenia zanim odejdzie w przeszłość. Może to brzmi jak masa kłopotów, wszystkie te pytania które sobie zadaję- mówi Karen-  ale to naprawdę bardzo ułatwia życie. Myślę o tym jak o codziennym oczyszczaniu drogi przed sobą, zamiast pozwalać na gromadzenie się nieporządku za mną. Kiedy podczas obrachunku Karen dostrzega błąd w decyzji lub zachowaniu, potrafi przyznać się do tego i poprawić to natychmiast. Nigdy nie wiedziałam że tak łatwo jest po prostu powiedzieć „pomyliłam się”. To nie powoduję końca świata sani też w żaden sposób mnie umniejsza w moich własnych oczach czy też w oczach innych ludzi. Ludzie szanują mnie za to. Wszyscy wiemy jak to jest znajdować się w towarzystwie kogoś, kto nigdy nie potrafi przyznać się do błędu. Jest o wiele łatwiej przyznać się do tego, przeprosić i zapomnieć o tym. Odkryłam że, nikt nie atakuję mnie, kiedy nie rzucam się natychmiast do obrony. To pomogło mi polepszyć stosunki ze wszystkimi łącznie ze mną samą. Nie ciągnę już za sobą ciężaru winy i samooskarżania się. Robię błędy, ale robią je wszyscy. To rzeczywistość. Mogę z tym żyć ponieważ radzę sobie z moimi błędami i pozwalam im odejść. Nie ma ich wciąż za mną, nie nachodzą mnie. Karen mówi, że przez dostrzeganie swej skłonności do wpadania w perfekcjonizm, osiągnęła nową zdolność cieszenia się swym prawdziwym sukcesem. „Kiedyś zawsze martwiłam się tym że „nie jestem dobra”, nigdy nie widziałam wszystkich „wystarczająco dobrych” osiągnięć i zwycięstw które mogłam świętować. Teraz nie pomijam tej części mojego życia.

SPOJRZENIE NA NAS SAMYCH

Rozwiązanie nawyku samobadania i natychmiastowego przyznania się do pomyłki, przynosi wyraźne, korzystne efekty w naszym życiu. Zdawanie sobie sprawy z naszego udziału w sporach może tylko poprawić nasze związki. Kontrolowanie naszych poślizgów w destrukcyjne zachowania, może polepszyć nasze życie i pomóc nam dojrzewać duchowo. Możemy być wolni od winy, od narastających błędów. I nasza obawa przed byciem sobą może zniknąć, kiedy przyzwyczaimy się do szczerości i pokory w naszym życiu. Możemy także dostrzec innych ludzi, którzy stają się mniej defensywni i częściej zgadzają się z nami. Możemy teraz zacząć wprowadzać samobadanie w praktykę naszego codziennego życia. Wkrótce stanie to się naszym nawykiem, tak jak stało to się w przypadku Karen i nie będziemy musieli już dłużej zmuszać się do tego. Widzimy teraz że nie tylko rozwijamy się w procesie dwunastu kroków, po których wcale nie jesteśmy „skończeni” czy też wyleczeni. Odkrywamy nowe sposoby życia, które ponownie ukształtują resztę naszego życia. Program dwunastu kroków staję się częściom nas. Jest dla nas wtedy, gdy potrzebujemy korzystać z niego. Możemy potrzebować powrotu do niego od czasu do czasu lub często , aby przypominać sobie kroki i wzmacniać nasze zachowania i postawy. W innych przypadkach możemy korzystać z programu dwunastu kroków każdego dnia naszego życia.